Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny.
Mam przejechane 101115.65 kilometrów w tym 0.00
Jeżdżę z prędkością średnią 21.86 km/h.
Więcej o mnie.
Tak jest teraz:
Tak było wcześniej
Zaliczone gminy:
Więcej o mnie.
Tak jest teraz:
Tak było wcześniej
Zaliczone gminy:
Kategorie
- Baltic Tour 2022
- Bieszczady 2014
- Coffe Ride
- Coffee Ride
- do 100 km
- DO 150 KM
- DO 200 KM
- Do 250 km
- do 30 km
- Do 300 km
- DO 350 Km
- Do 400 km
- Do 450 km
- do 50 km
- Do 500 km
- Do 550 km
- do 75 km
- DPD
- GreenVelo 2016
- GREENVELO 2020
- GREENVELO 2021
- Holandia - Zelandia 2015
- MTB
- Pepiki Ride
- powyżej 100 km
- POWYŻEJ 200 KM
- Rajd Doliną Dunajca
- Rapha Festive 500 2015
- Roweroholicy Chillout
- Szlak Orlich Gniazd 2017
- Szlakiem Zabytków Techniki
- Szosa
- Tam i nazot Tour 2023
- Tatra Road Race
- Tour de Bałtic 2012
- TOUR DE SILESIA
- Tour de Tatry
- Ultramaraton Duch Puszczy
- Urlop 2015
- Velo Soła
- Wiślana Trasa Rowerowa 2019
- Wyprawa 2018
- Zachodnia Polska 2013
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień5 - 0
- 2024, Sierpień23 - 0
- 2024, Lipiec17 - 0
- 2024, Czerwiec22 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień16 - 0
- 2024, Marzec18 - 0
- 2024, Luty15 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień2 - 0
- 2023, Listopad12 - 0
- 2023, Październik14 - 0
- 2023, Wrzesień19 - 0
- 2023, Sierpień19 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec23 - 0
- 2023, Maj21 - 0
- 2023, Kwiecień17 - 0
- 2023, Marzec23 - 0
- 2023, Luty18 - 0
- 2023, Styczeń15 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad11 - 0
- 2022, Październik24 - 0
- 2022, Wrzesień21 - 0
- 2022, Sierpień20 - 0
- 2022, Lipiec22 - 0
- 2022, Czerwiec14 - 0
- 2022, Maj19 - 0
- 2022, Kwiecień18 - 0
- 2022, Marzec22 - 0
- 2022, Luty12 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień4 - 0
- 2021, Listopad8 - 0
- 2021, Październik15 - 0
- 2021, Wrzesień17 - 0
- 2021, Sierpień15 - 0
- 2021, Lipiec20 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec22 - 0
- 2021, Luty13 - 0
- 2021, Styczeń11 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad8 - 0
- 2020, Październik10 - 0
- 2020, Wrzesień19 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec23 - 0
- 2020, Czerwiec12 - 0
- 2020, Maj20 - 0
- 2020, Kwiecień11 - 0
- 2020, Marzec18 - 0
- 2020, Luty11 - 0
- 2020, Styczeń7 - 0
- 2019, Grudzień8 - 0
- 2019, Listopad16 - 0
- 2019, Październik30 - 0
- 2019, Wrzesień30 - 0
- 2019, Sierpień29 - 0
- 2019, Lipiec25 - 0
- 2019, Czerwiec15 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień10 - 0
- 2019, Marzec17 - 0
- 2019, Luty19 - 0
- 2019, Styczeń10 - 0
- 2018, Grudzień8 - 0
- 2018, Listopad16 - 0
- 2018, Październik9 - 0
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień2 - 0
- 2018, Lipiec11 - 0
- 2018, Czerwiec3 - 0
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień12 - 0
- 2018, Marzec5 - 0
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Lipiec10 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj4 - 0
- 2017, Kwiecień5 - 0
- 2017, Marzec3 - 0
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad7 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Sierpień26 - 1
- 2016, Lipiec24 - 0
- 2016, Czerwiec26 - 0
- 2016, Maj24 - 0
- 2016, Kwiecień14 - 1
- 2016, Marzec13 - 0
- 2016, Luty4 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień11 - 2
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik5 - 0
- 2015, Wrzesień10 - 0
- 2015, Sierpień16 - 2
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec23 - 0
- 2015, Maj7 - 3
- 2015, Kwiecień16 - 2
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty16 - 6
- 2015, Styczeń16 - 6
- 2014, Grudzień12 - 4
- 2014, Listopad9 - 0
- 2014, Październik15 - 0
- 2014, Wrzesień22 - 2
- 2014, Sierpień13 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj12 - 3
- 2014, Kwiecień19 - 4
- 2014, Marzec16 - 1
- 2014, Luty9 - 1
- 2014, Styczeń8 - 4
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 0
- 2013, Sierpień18 - 0
- 2013, Lipiec11 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 2
- 2013, Maj5 - 3
- 2013, Kwiecień9 - 6
- 2013, Marzec3 - 4
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Październik7 - 1
- 2012, Wrzesień16 - 2
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec10 - 0
- 2012, Czerwiec16 - 0
- 2012, Maj4 - 0
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
powyżej 100 km
Dystans całkowity: | 10351.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 417:15 |
Średnia prędkość: | 21.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Suma podjazdów: | 53954 m |
Suma kalorii: | 172571 kcal |
Liczba aktywności: | 87 |
Średnio na aktywność: | 118.98 km i 5h 33m |
Więcej statystyk |
- DST 125.32km
- Czas 05:43
- VAVG 21.92km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3238kcal
- Podjazdy 608m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
#Gminobranie + Szlak Zabytków Techniki...
Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 0
... Sztolnia Czarnego Pstrąga (19) oraz Zabytkowa Kopalnia Srebra (20).
Po aktywnych rowerowo 3 dniach, był plan coś po okolicy pokręcić, ale jeden telefon znajomego wystarczył aby zmienić plany.
Znajomi obrali kierunek Piekary Śląskie, bo jakaś pielgrzymka czy coś, więc zmiana planów. Więc zmieniam plany na kierunek Piekary. Ale żeby nie było za łatwo, znajomi jada swoja trasą a ja po resztę gmin w powiecie Tarnogórskim, no i po kolejne punkty Szlaku Zabytków Techniki.
Budzik ustawiony na 5:00 rano, i tu error prawie bym zaspał, bo ustawiłem budzik od poniedziałku do piątku. Przebudziłem się przed godziną 6, szybka kawa, posiedzenie na tronie, wszamać makaron i znów na tron.
6:15 już w trasie, kierunek Knurów, przejeżdżając koło Biedrony zauważyłem coś ciekawego z serialu "Zmiennicy". Foto musi być nie ma bata!
Fotka ogarnięta, więc dalej przed siebie na Gliwice. Jazda elegancka, średnia również, drogą 78 na Tarnowskie Góry. Niestety przez budowę DTŚ lekki objazd się napatoczył. Ale moc była więc japa się cieszy.
Puste Gliwice.
Objazdowo, ale na Tarnogórską idzie dotrzeć raz dwa, po drodze mijam jeszcze punkt SZT który już kilka razy odwiedziłem i jest zaliczony.
Radiostacja.
Drogą 78 do Tarnowskich, jak później ogarnąłem trasę to dwie gminy mam na tej samej trasie. Jupi, nie trzeba nic kombinować. Ale przed pierwszą gmina do zdobycia zaliczam SZT pierwszy punkt czyli Sztolnia Czarnego Pstrąga.
Krótka pauza na szamanko i na pozwiedzanie się skończyła, trzeba ruszać dalej pod kopalnię. Według znaków tylko 5 km od sztolni, jak dla mnie to było mniej. Szlak ogólnie najlepiej oznakowany na każdym zakręcie tabliczka nie można zabłądzić. Po kilku minutach melduję się pod kopalnią.
W kopalni byłem już dwa razy, raz z podstawówki chyba w 4 klasie, drugi raz zakład pracy zorganizował rajd rowerowy, ale tego do tripów SZT nie zaliczam, dziś się udało samodzielnie odwiedzić.
Dwa punkty SZT zaliczone już o godzinie 8, teraz już po 3 ostatnie gminy powiatu Tarnogórskiego. Drogą 78 po dwie gminy, ale wcześniej krótka pauza na Lotosie Premium na ogarnięcie bułek bo ssanie się załączyło.
Skonsumowane ruszam dalej, ekipa w Piekarach miał być o godzinie 10:30, więc czasu jeszcze dużo zostało.
Pierwsza gmina Świerklaniec w zajebistym tempie zaliczona.
Dalej tą samą 78 kierunek na Ożarowice. Zdziwko innych rowerzystów którzy jechali na Piekary, że ja udaję się w przeciwnym kierunku bezcenne. Było z wiatrem więc raz dwa zaliczam drugą gminę czyli Ożarowice.
W Ożarowicach krótka pauza i dalej po ostatnią gminę w powiecie Tarnogórskim, czyli Radzionków. Troszkę zeszło z tymi gminami i sms od kumpla że już są na miejscu w Piekarach, dobił mnie bo jeszcze miałem w planach odwiedzić trzeci punkt Szlaku Zabytków czyli Muzeum Chleba w Radzionkowie.
Odpuściłem i udaję się bezpośrednio na Piekary. Udało się dotrzeć raz dwa. Po wjeździe pod tą bazylikę czy co to jest słyszę oklaski, pierwsza myśl co oni tam mecz oglądają?
Niestety ludzi w 3 dupy, do znajomych nie szlo się dostać. Ogarnialiśmy gdzie kto jest i jak się spiknąć, niestety poddaliśmy się i ustalamy że spotykamy się pod piekarnią. Drugie zdjęcie już z telefonu bo mi akumulator padł w aparacie. Po mszy ogarniam gdzie ekipa aby razem wracać. Poszło raz dwa. i trzeba wracać. Ten o którego się bali czy da radę tripowi był najlepszy. Jak wypierdzielił to go nikt nie umiał dogonić. A pędził z paczką na najbliższą stację benzynową aby zaliczyć porcelanowy tron.
Droga powrotna zmodyfikowana bo ekipa jechała wcześniej inną, kierunek Gliwice obrali bo ponoć szybsza. Na BP krótka pauza na kloca bo jednego już tak cisło że był czerwony. I na pauzie jednego kompana odcięło, opadł z sił, z własnego doświadczenia coś mu tam doradziłem. Na chwilę pomogło ale reszta odjebała puścili go jako pierwszego na czoło.
Nikt nie chciał za pierwszego jechać aby go odciążyć więc, ja wskakuję na pierwszego i od razu mu się polepszyło ale nie długo, bo niestety ja odbiłem do domu na Nieborowicach.
Weekend należy zaliczyć do jak najbardziej udanych, troszkę ten miesiąc Majowy udało się podciągnąć, chyba nie jest kilometrowo aż tak źle.
Trasa: Czerwionka - Knurów - Gliwice - Tarnowskie Góry - Świerklaniec - Ożarowice - Radzionków - Piekary Śląskie - Zabrze - Gliwice - Knurów - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km, Szlakiem Zabytków Techniki
- DST 152.33km
- Czas 07:35
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 7.0°C
- Kalorie 3833kcal
- Podjazdy 1144m
- Aktywność Jazda na rowerze
#Sobotnie gminobranie.
Sobota, 21 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 2
Planowo na dziś miała być tylko setka i nic więcej, totalny luz ale wyszło innaczej.
Rano śniadanie konkretne bo bez tego ani rusz, punkt 9 i kierunek Zabrze. I w samym centrum widząc znak na Tarnowskie Góry, zmieniam plany, jadę po gminy do powiatu Tarnogórskiego.
Drogą 921 kierunek po pierwszą gmine czyli Zbrosławice, w dzielnicy Zabrze Grzybowice, troszkę się zakręciłem i za bardzo nie wiedziałem gdzie i jak. Włączam navi i ... znów przez ścieżkę polną. Na szczęście udało się przejechać bokiem po trawie i się nie umarasić.
Pierwsza gmina zaliczona, no to dawaj po następną czyli Tworóg. Grzebiąc w taszce znalazłem mapę, przynajmniej teraz wujek google nie wypierdzieli mnie w pole. Droga bajka tylko te lasy zaczęły mnie już nudzić. W Brynku odbijam na krajową 11 do Tworoga.
Druga gmina zaliczona, czas jechać po następną. Docierając do Krupskiego Młynu, za bardzo nie umiem ogarnąć, jak by tu jechać na Kalety inną drogą aby się nie wracać i nie jechać tą samą drogą. Trudno wracam nie chce przesadzić z kilometrami bo nie wiem czy nie polegnę w drodze powrotnej.
Z Krupskiego na Tworóg.
Będąc drugi raz w Tworogu i mając przeszło 60 kaemów na liczniku postanawiam wyprzedzić ssanie które jak zawsze na 75 kilometrze się załącza. Ogarniam sklep, parkuje maszynę i ucinam sobie pogawędkę z miłym panem który akurat wychodził z sklepu.
Wporzo facet również na rowerze sobie śmiga ale jak mówił tak do 50 kilometrów, poopowiadał o pobliskich miejscowościach i atrakcjach, fajnie się go słuchało i coś czuje że mógłby tak bez końca, a mnie niestety gonił czas, więc jak najszybciej chciałem zakończyć rozmowę, zrobić zakupy i dalej w drogę.
Niestety w sklepie nie było tego czego chciałem, więc wbijam na drogę 907 w kierunku Koszęcina.
Droga prosta jak stół, wiatr w plecy, 12 kilometrów szybko poszło i w prawo odbijam na Kalety.
Urząd Gminy w Tworogu. Podobno w nocy ładnie oświetlony.
907.
Do Kalet docieram raz dwa, tylko obawiam się wiatru w ryj w drodze powrotnej. Plan był taki aby zaliczyć wszystkie gminy tego powiatu, niestety czasowo nie wyrobie i odpuszczam kilka gmin a dokładnie trzy. Dopiero na 85 kilometrze załączyło się ssanie, wbijam do sklepu w celu zakupieniu banansów i tu mnie zabili za 5 bananów już prawie czarnych skasowała mnie baba 6,99 no po prostu rozbój w biały dzień, rozumiem że Chiquita, no ale bez przesady.
Kalety jakiegoś wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiły, jakieś martwe i smutne te miasto.
Po drodze udało się jeszcze zaliczyć Miasteczko Śląskie, które miałem odpuścić i zostawić na następny trip, ale że było po drodze i wpadło do kolekcji, jaźwa się sama uśmiechała. Szkoda że nie udało się odwiedzić Ożarowic, Świerklańca i Radzionkowa.
Z Miasteczka Śl. prosto na Tarnowskie Góry, droga nudna, same lasy i najgorsze to że wmordewind był.
Średnia prędkość przez dojazd do Zbrosławic spadła, co później nadrobiłem, teraz również spadła, starałem się utrzymać chociaż te 20 na godzinę co się udało ale było ciężko.
Przejeżdżając przez centrum Tarnowskich, to miasto również niczym nie zachwyciło, no może tylko budynek dworca kolejowego zwracał na siebie uwagę, no i jedna z największych stacji rozrządowych Europy.
Po drodze mijam znaki Szlaku Zabytków Techniki nawet chciałem odbić i zaliczyć dwa kolejne punkty ale zostawiłem to sobie na następny trip.
Droga powrotna ciężka, wiatr w ryj, a mało tego w Zabrzu tylnie koło coś zaczęło świrować, no i ja też. Mam pecha w tym roku, ciągle coś się pierdzieli w rowerze, jak nie flapy, to znowu kontry się dociągnęły, a teraz znowu coś z kołem, niby drobne usterki ale denerwujące, rok temu bez problemów tak w tym masakra. Czas najwyższy chyba oddać złomka na porządny serwis.
Wstyd było jechać przez Zabrze na rowerze oddającym wstydliwe dźwięki ale co tam jakoś trzeba do domu dojechać.
Na kwadracie melduję się przed godzina 18, dzień na duży plus, pobiłem swój rekord o 1,6 kilometra.
Gminy: Zbrosławice, Tworóg, Krupski Młyn, Kalety, Miasteczko Śląskie.
Trasa: Czerwionka - Ornontowice - Zabrze - Zbrosławice - Połomia - Tworóg - Koty - Krupski Młyn - Kalety - Miasteczko Śląskie - Tarnowskie Góry - Zabrze - Knurów - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 117.14km
- Czas 05:55
- VAVG 19.80km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 7.0°C
- Kalorie 2958kcal
- Podjazdy 1055m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
#Piękna pogoda.
Niedziela, 15 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 0
Piękna niedziela szkoda nie wykorzystać słonecznego dnia. Znów obfite śniadanie na 30 minut przed wyjazdem, kiedyś jechałem tylko o kawie ale teraz nie wyobrażam sobie jechać na pusty żołądek.
Tylko gdzie się tu wybrać?
Sprawdzam której gminy tak poblisku brakuje i już wiem jaki cel dziś obieram. Pozostała jedna ostatnia gmina w powiecie raciborskim czyli Rudnik.
Po godzinie 9 jestem już w drodze w kierunku Rybnika. Przejeżdżam przez centrum, obok marketu real,- ( mój były zakład pracy a już niedługo podobno ma być Auchan, 3,5 roku w tym burdelu spędziłem ), następnie na drogę 935 w kierunku Raciborza.
Do samego Raciborza droga spokojnie więc niema co za bardzo opisywać.
Raciborskie kominy.
O godzinie 11 melduję się już w centrum, jakoś tak szaro w tym mieście nie wiem czy to te zadymienie czy coś innego, jak dla mnie przez to te miasto staje się takie jakieś smutne.
Wjeżdżam na rondo w kształcie podpaski czy tam fistaszka, kto jak woli i odbijam na drogę 45 w kierunku Opola. Po 5 kilometrach osiągam mój cel gmina Rudnik zdobyta.
Ostatnia w Raciborskim.
Jak zwykle nie chciałem wracać tą samą drogą, plan był taki aby wrócić przez Kuźnie Raciborską i Pilchowice, aby fajna pętla wyszła.
Przez Modzurów i Szonowice dotarłem do Czerwięcic aby dostać się do Brzeźnicy. W każdej z tych miejscowości był znak że znajduje się jakiś pałac ale ja niestety żadnego nie widziałem, a w samej miejscowości brak jakiś znaków informacyjnych. Szczerze mówiąc fajne wioski wspomniały mi się wsie w woj. Wielkopolskim gdzie się na wakacje do babci jeździło, trzeba chyba odwiedzić stare śmieci i znajomych w WLKP.
Uruchomiłem GoogleMaps, gps pokazuje że można przejechać do Brzeźnicy no to jadę, asfalt jest więc będzie git ... no właśnie nie było te cholerne mega urządzenie wyjebało mnie w pole. Miałem nadzieję że to tylko kawałek, niestety prowadziłem po błotnistym polu rower przez 2,5 kilometra. Udupcony po same kolana, na rowerze tyle błota że koła te błocko blokowało. MASAKRA. Ostatni raz jadę za pomocą GPS-a, wolę jeźdźić z mapą.
I tak 2,5 kilosa :(
A na polach saren co nie miara naliczyłem 3 stada plus pojedyńcze sztuki, a i na końcu przywitał mnie koń Rafał ( a tak se go nazwie ).
Kunie.
Po błotnistej przygodzie odechciało mi się wszystkiego, po głowie chodziły myśli aby wracać tą sama drogą, ale nie odpuściłem. Docieram do Grzegorzowic i okazuje się że przez Odrę jest przeprawa promowa, no i elegancko japa się cieszy przynajmniej będzie mała przygoda.
Na zacieszu na mojej mordzie się jednak skończyło prom NIECZYNNY!
Nieczynne, nie płynie, nie dojedziesz inną drogą - Fuck.
Jest już po godzinie 13 a powrót przez Nędzę i Kuźnie Raciborską do domu się oddala. Dojeżdżam do jakiejś dzielnicy Raciborza coś na M, wbijam do sklepu bo po 75 kilometrach znów ssanie się załączyło tak jak wczoraj, i jak dzień wcześniej zakup bananów sprawdzam kolejny raz tą metodę i to się sprawdza.
Krotka rozmowa z właścicielem sklepu o wypadach rowerowych i Bieszczadach, z rozmowy okazuje się że żona miłego właściciela sklepu pochodzi z Bieszczad, nawet pan chciał postawić browarka. Niestety odmówiłem, nie pamiętam aby ktoś tak od siebie chciał postawić bro.
Później już standardowo przez Racibórz w kierunku Rybnika, troszkę urozmaiciłem sobie drogę aby na Endomondo nie wyszła tylko linia prosta.
Pierwszy raz dzień po dniu zrobiłem 2 setki, power jeszcze jest na jutrzejsze DPD, ale niestety do Gliwic po pracy muszę się udać a za bardzo nie ma gdzie roweru zostawić.
Trasa: Czerwionka - Rybnik - Rydułtowy - Racibórz - Rudnik - Szonowice - Grzegorzowice - Brzeźnica - Racibórz - Rydułtowy - Rybnik - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 103.56km
- Czas 05:04
- VAVG 20.44km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 5.5°C
- Kalorie 2605kcal
- Podjazdy 820m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
#Szlak Zabytków Techniki ...
Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 1
... czyli Zabytkowa Stacja Wodociągowa "Zawada" w Karchowicach (16), Elektrociepłownia Szombierki (17), Górnośląskie Koleje Wąskotorowe (18).
Weekend według znawców pogody zapowiadał się pięknie, a więc wczoraj ułożyłem plan wycieczki. Padło na kolejne miejsca Szlaku Zabytków Techniki. Rano solidne śniadanie, następnie kawa i można ruszać.
Zmierzam przez Knurów w stronę Gliwic aby następnie udać się na Pyskowice. Światła na skrzyżowaniach w Gliwicach potrafią człowieka dobić.
W Pyskowicach zatrzymuję się przy jakiejś rzeczce, miałem jechać wzdłóż niej, bo była jakaś ścieżka ale niestety błotnista, więc kieruję się na ulicę Bytomską gdzie znajduje się pierwszy mój cel czyli Stacja Wodociągowa "Zawada" w Karchowicach. Krótka pauza na cyknięcie kilku zdjęć. Podjeżdżam pod bramę na tyle blisko że przeze mnie ochronie załączył się alarm. Przeprosiłem miłego pana który wyskoczył z swojej kanciapy, skąd mogłem wiedzieć że ma bramie są czujki z alarmu.
Na szczęście pan nie był zły ale z uśmiechem mnie poinformował żeby troszkę się odsunął.
Rzeczka płynąca wzdłóż ulicy Bytomskiej.
Początkowo plan był aby dojechać tylko do Karchowic, ale że nie lubię wracać tą samą droga do domu, postanawiam jeszcze odwiedzić kolejne cele w Bytomiu, a i miasto to mogę zaliczyć sobie do kolejnych zdobytych gmin. Tak więc dalej drogą Bytomską prosto przed siebie. Na orlenie robię krótką przerwę na dopompowanie kół.
Powietrze w oponach zatankowane można ruszać dalej. Drogi ok fajnie się jechało, solidne śniadanie dało powera, tylko że strona ulicy którą jechałem była mokra, a lewa sucha i tak cały czas, spodnie, bluza cała ochlapana ale co tam najważniejsze że pogoda super. Kieruję się do centrum Bytomia i na pierwszym skrzyżowaniu pojawił się znak SZT do Elektrociepłowni Szombierki.
Docieram raz dwa, oznakowanie super, pierwszy raz chyba SZT był tak fajnie oznakowany. Po 4 kilometrach melduję się pod bramą drugiego dzisiejszego celu .
Kolejny punkt zaliczony pozostał jeszcze tylko jeden, czyli Górnośląskie Koleje Wąskotorowe.
Uruchamiam OsmAnd aby dotrzeć bez problemu żeby nie błądzić, bo żadnych znaków informacyjnych nie widziałem. Praktycznie było to tylko 4,5 km od elektrociepłowni.
Gps mnie pokierował i wjeżdżam od dupy strony. Więc zdjęcie zrobione również od dupy strony, ale torowisko i wagoniki uwiecznione na zdjęciu. Szkoda że nie wiedziałem jak wjechać od frontu aby zrobić do kolekcji zdjęcie tablicy o historii kolejki, no trudno mówi się szkoda.
Wyłączam tego marnego gps-a i udaję się w drogę powrotną w kierunku Rudy Śl. Troszkę pojeździłem po tym Bytomiu, szału nie ma mimo że widziałem tylko dzielnice Szombierki i Bobrek, mówiąc szczerze zaniedbane te dzielnice.
Docierając do Rudy włączyło mi się ssanie a i sił zaczęło brakować. Początkowo myślałem aby wstąpić do Maca, ale spoglądając na moje spodnie siara by było wejść. Nic jadę dalej najwyżej jakiego hot-doga na stacji albo w żabce zjem.
Wybrałem Żabkę, ale zmieniłem zdanie, postanawiam wypróbować metodę pewnego pana z Rybnika, czyli banany.
Niestety były tylko 2 ostatnie, biorę je bez zastanowienia do tego baton Corny i Oshee. Powiem szczerze że ten knif się sprawdza, szkoda że nie było więcej banansów, bo te 2 to za mało.
Akumulatory zregenerowane, ruszam dalej. Standardowo drogą 925 w kierunku Rybnika. Odbijam na Chudów aby się na Orzesze już nie pchać. W Dębieńsku dwa harczki na mnie szczekają i udało mi się dwóm cwaniakom zrobić fotę.
Cwaniaki.
Trip na duży plus, pomysł z bananami się sprawdził, jeszcze moc została, ale nie chciałem przesadzić bo na jutro również jest plan na jakąś setkę
Trasa: Czerwionka - Knurów - Gliwice - Pyskowice - Karchowice - Zabrze - Bytom - Ruda Śl. - Ornontowice - Czerwionka.
Kategoria Szlakiem Zabytków Techniki, powyżej 100 km
- DST 136.20km
- Czas 06:32
- VAVG 20.85km/h
- VMAX 33.40km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 3424kcal
- Podjazdy 750m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
#Góra św.Anny cel nie zrealizowany.
Sobota, 3 stycznia 2015 · dodano: 03.01.2015 | Komentarze 1
Pomysł na dzisiejszego tripa zapodał gustav. Umawiamy się pod kąpieliskiem Ruda na godzinę 9:00. Stawiła się trójka a czwarty członek ekipy czekał na nas na Rudach. Od samego początku mocne tempo, początkowo udawało mi się jakoś aż za bardzo nie odstawać. Niestety za Rudami już tak różowo nie było, coraz częściej zostawałem i ekipa musiała zwalniać przeze mnie.
Troszkę mi głupio, myślałem że nie będę taki najgorszy ale przejechane kilometry szybko zweryfikowały moje możliwości, mówiąc szczerze nie ta liga. Przed 40 kilometrem chciałem zrezygnować, ale chłopacy mnie jakoś zmobilizowali, i jechałem dalej.
Na bodajże 45 kilometrze złapałem snejka, 10 minutowy postój na zmianę dętki i dalej w drogę. Początkowo po przerwie jeszcze jakoś szło ale od 60 kilometra zaczęły się kłopoty. Ekipa odjechała, starałem się jeszcze odrobić stracony dystans, niestety dojeżdżając już do drogi na Anna Berg odcięło mnie całkowicie. Myślę powalczę, spróbuję ale nie odcięcie totalne.
Informuję resztę załogi że ja wracam, że rezygnuję, próbowali mnie jeszcze przekonać że tak blisko celu a ja odpuszczam.
Sorry wielkie panowie ale naprawdę nie dałbym rady.
Gliwicki Zalew.
Wracam, jadąc już swoim tempem około 20 km/h po pięciu kilometrach robię 20 minutową przerwę. Wyciągam szamanie które miałem na drogę ale nie wiele to pomogło. Dobijając swoim tempem do Kotlarni odczuwam ból w lewym kolanie, początkowo było to tylko lekkie kłócie ale później to już masakra.
Obóz w Kędzierzyńskich lasach.
Jakby tego było mało po przebitej dętce, i bólu kolana, zaczęła mi szwankować coś korba, przypuszczam że to support, po skończeniu wpisu trzeba się udać wybadać sytuację co jest grane. Mało tego na drodze jeszcze dzik stanął i się patrzy w moją stronę no to ja już całkiem posrany, na szczęście spierdzielił w las.
W Goszycach wstępuję na obiad do Złotego Bażanta, schaboszczak polepszył mi nastrój, ale nie na długo bo w Sierakowicach kolano dawało o sobie coraz bardziej znać. Ból na podjazdach nie możliwy ale jakoś się kulam, prędkość max 18 km/h.
W Żernicy krótka przerwa na Orlenie, i chyba przerwa nie potrzebna bo nagle zaczął mocniej wiać wmordewind, eh :/ .
Do domu docieram 5 minut przed 16.
Szkoda że nie wyszło tak jak miało być, odpuściłem, jeszcze raz PANOWIE WIELKIE SORRY.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 139.69km
- Czas 06:35
- VAVG 21.22km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3537kcal
- Podjazdy 1268m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Świętej Anny.
Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 0
Planem na dziś był mały przebieg. Niestety po wczorajszym historycznym zwycięstwie naszej drużyny nad Niemcami, energia rozpierała. Rozmawiam z kumplem który miał jakieś konkretne plany co do Równicy. Niestety ten cel już w tym roku zrealizowałem i pytam się czy byłby chętny aby pojechać na Annaberg?
Zdecydował się szybko i ustawiamy się na godzinę 8:00 na krzyżówce w Szczygłowicach. Rano szykuje sobie konkretne jedzenie, kawa i w drogę. Niestety szamanko na drogę zrobiłem ale o nim zapomniałem bo byłem już spóźniony, mówi się trudno, zaopatrzę się po drodze.
Niby byłem spóźniony, ale przycisłem że byłem jeszcze przed czasem, kolega stawia się punktualnie, szybkie ustalenie trasy na mapie i ruszamy. Kierunek Knurów, a następnie na Sośnicowice. Kilometry szybko uciekały, pomimo tego że ustaliliśmy średnią mniej więcej na 20 km/h ponieważ każdy od tygodnia dziennie kręcił, a nie chcieliśmy wzywać kogoś z autem aby po nas podjechał.
W Sierakowicach mieliśmy zamiar odbić na boczne drogi aby dostać się do Łącza. Niestety coś gdzieś pomyliliśmy i wyszło jak zwykle, nadrobiliśmy około 10 kilometrów.
Odbijamy na drogę nr 408 w kierunku Kędzierzyna, a następnie Starą Kuźnię. Ciągnąc dalej przed siebie docieramy do drogi nr 40 aby następnie skierować się na Zalesie Śląskie. Podjazd na górę nawet dał w kość, od razu mi się przypomniały podjazdy w Bieszczadach lecz ten ku mojemu zdziwieniu poszedł w miarę szybko. Na Górze Świętej Anny meldujemy się o godzinie 11, z jedną tylko przerwą na trasie. Ludzi na górze mnóstwo, normalnie masakra, nawet nie chciało nam się wchodzić, fotki zrobione, zakupy zrobione no to dawaj w dół :D. Zadowolenie że czeka nas fajny zjazd było wielkie, szybko nam uśmiech z twarzy zniknął przez kierowcę renówki, chyba się bał zjazdu po zakrętach, a minąć go nie dało rady bo z przeciwko samochody nam to uniemożliwiły.
Renówka zjechała na pobocze a my dawaj ile idzie, niestety najlepszy zjazd był już za nami udało się wyciągnąć tylko 52,5 km/h.
Droga powrotna standardowo tak jak na Annaberg, niestety przerw było troszkę więcej, przed Sierakowicami opadliśmy z sił.
Przed Czerwionką jakoś 2 kilometry mijał nas pod górkę niedzielny rowerzysta tak po 40, gdy był na mojej wysokości parsknął, cytuje :Pfff cieniasy", nie wiem ile ten pan miał kilometrów już przejechane ale troszkę mnie wkurzył, miałem chęć podjechac do niego i sobie z nim porozmawiać, ale odpuściłem szkoda nerwów.
Jedna gmina zaliczona - Leśnica.
Tak więc kolejny super weekend, kilometry wpadły, a od jutra znów do pracy oby ta pogoda się utrzymała jak najdłużej.
Trasa: Czerwionka - Knurów - Sośnicowice - Kotlarnia - Kędzierzyn-Koźle - Leśnica - Góra Świętej Anny - Leśnica - Kędzierzyn-Koźle - Kotlarnia - Sośnicowice - Knurów - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 150.73km
- Czas 07:26
- VAVG 20.28km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 3792kcal
- Podjazdy 883m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wreszcie się udało.
Sobota, 4 października 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 0
Szybko dziś wstałem, ostatnio coś nie umiem dłużej pospać, śniadanie, kawa i kombinuję gdzie tu dziś pokręcić.
Miałem chęć na dłuższą trasę powyżej setki, patrzę na gminy których mi brakuje w powiedzie gliwickim. Lukam na mapę i cel wytyczony, jadę po dwie ostatnie gminy czyli Toszek i Wielowieś.
Wyruszam o godzinie 9:00 i po kilometrze wracam się do domu po długie spodnie, niestety październik i chłodno już z rana.
Szybkie przebranie i kręcę w kierunku Knurowa. Na pierwszych kilometrach coś mi chodziło po głowie czy nie porywam się z motyka na wiatr, jakaś taka nie chęć we mnie wstąpiła. Trudno postawiłem sobie taki cel to jadę, najwyżej zawrócę jakby co.
Do samego Knurowa się męczyłem, a to raz za zimno i ubieram kurtkę, następnie ją ściągam bo za ciepło, średnia prędkość nie zadowalająca, a do tego wiatr i myśli czy czasami nie zawrócić, bo może być ciężko?
W Żernicy 8 minut postoju na światłach, i dalej na Sośnicowice. Drogą 408 krótki kawałek, dojeżdżam do ronda w Sośnicowicach, tutaj mały luk na mapę i prosto na Kozłów. Tablice miejscowości w tym regionie są ciekawe nazwa miejscowości po Polsku i Niemiecku,ciekaw jestem dlaczego?
Dojeżdżam do dzielnicy Brzezinka i tu krótka przerwa po 35 kilometrach.
Kolarze z Gliwic.
Przerwa się skończyła, jak jeszcze nie dawno miałem myśli o powrocie do domu, tak po małej pauzie dostałem jakiegoś powera.
Drogą nr 88 kieruję się w kierunku Taciszowa, samochodów mało, wiatr coraz silniejszy, kręciło się ciężko, ale docieram do drogi nr 40 a następnie w prawo na 407. Po drodze udzielam informacji kierowcy jak dojechać nad jezioro pławniowickie.
Dostrzegam znak że za 7 kilometrów jest zamek w Toszku. Nawet nie wiedziałem że tam jest zamek, to się ucieszyłem będzie można coś zobaczyć taka mila niespodzianka.
Jadąc w kierunku Toszka zaczęły się przewyższenia, forma po Bieszczadach dawno się ulotniła, podjazdy biorę sobie na spokojnie.
Docieram pod zamek krótka przerwa na zrobienie kilku zdjęć.
Zdjęcia zrobione można ruszać dalej, ale na rynku 2 minutki na fotkę.
No to dawaj dalej, coś Endomondo nie umiało załapać zasięgu, więc staję i ogarniam co jest grane. I tu się uśmiałem, koleś nawalony jak bela zawitał u swojej wybranki, a ta na niego z ryjem, nie za to że jest wypity tylko że jej schody upierdzielił hamburgerem.
Kabaret był więc czas ruszać dalej w kierunku Wielowsi. Niestety znak z objazdem. Kilku widziałem na rowerach że złamali zakaz, ja postanawiam jechać objazdem nie chciałem się wkopać i później być wkurzony.
Jadę i jadę tym objazdem i wbijam do Pyskowic które chciałem zaliczyć dopiero gdy będę wracał. Do Wielowsi drogą nr 901, niestety spowolnił mnie wiatr i podjazdy niby małe ale dały w kość.
Ostatnia gmina z powiatu Gliwickiego zaliczona, dłuższa przerwa po 78 kilometrach się należy. Wstąpiłem na piwko do baru Tęcza i tu miejscowi emeryci zagadują ile to dziś już km zrobione? Odpowiadam a ci zdziwko że tyle, że tak dużo. Chwilkę porozmawiałem piwko wypiłem i wracam tą samą drogą. W Pyskowicach drogą 94, następnie na 901.
W centrum Gliwic patrzę na licznik i dodaję kilometry ile mi zostało do domu. Okazuje się że zabraknie mi do mojego celu na ten rok 150 km zabraknie tylko 28 km.
Kilka razy byłem tak blisko tego celu i odpuściłem ale nie dziś postanawiam go zrealizować, a w planach miałem jutro pętlę dookoła elektrowni Rybnik. Trudno najwyżej jutro odpuszczę, w Knurowie odbijam na Nieborowice następnie przez Szczygłowice na Rybnik-Kamień, i kierunek Czerwionka-Leszczyny.
Kurcze braknie troszkę więc dalej na Bełk, dalej braknie tych 4 kilometrów i robię pętlę po mieście aby dobić te brakujące kilometry.
Udało się! Było ciężko 10 kilometrów przed moim celem chciałem odpuścić, ale sobie myślę nie bądź łajza dokręć to!
Jest to dla mnie dystans masakryczny, a celu 200 km na dzień dzisiejszy i w ogóle jest nie do zrealizowania, no chyba że coś mi odbije i spróbuję.
Trasa: Czerwionka - Knurów - Sośnicowice - Taciszów - Toszek - Pyskowice - Wielowieś - Pyskowice - Gliwice - Knurów - Rybnik-Kamień - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 106.22km
- Czas 05:06
- VAVG 20.83km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 2670kcal
- Podjazdy 585m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Goczałkowicki.
Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 28.09.2014 | Komentarze 0
Pogodę zapowiadali na dziś super, a od tamtego tygodnia mi i kumplowi w głowie siedział plan na objechanie zalewu goczałkowickiego. Ustawiamy się na 7:30. Dzień prędzej na jednym z forum pisze posta że jest taki i taki wyjazd i jeśli ktoś chętny to zapraszam do wspólnego kręcenia. Dwóch się odezwało że są chętni. Pierwszego nowego kolegę odbieram 0 7:15 i heja na Orlen w Stanowicach. Tutaj czeka już na nas mój stary znajomy który zaczął w tym roku na poważnie kręcić, był to jego pierwszy tak daleki dystans.
Ostatniego członka ekipy odbieramy w Żorach z rynku i dawaj na Goczałkowice. Dwóch panów z forum którzy się zgłosili bardziej chcieli po lasach pośmigać więc czemu nie. Z Żor kierunek Suszec i odbijamy na ośrodek Gwarek. Tutaj już nie zadowolenie jednego uczestnika że "panowie ale jak to wy chcecie jechać a trasy nie znacie?" To mu mówię że pierwszy raz jadę nad zalew i wszystkich ścieżek w lasach w Polsce nie znam, i że pisałem w poście że głównie to będzie szosa. Zgodził się to niech nie narzeka mieszkaniec Żor, który ma na wyciągnięcie ręki te tereny a gów.. o nich wie.
Niebieskim szlakiem docieramy do Mizerowa skąd już na Wisłę Wielką. Po trzydziestu paru kilometrach docieramy nad zalew.
Początkowo szukałem jakiejś trasy po lasach albo jakiś teren aby kolega był zadowolony, no ale nie było no to co zrobisz jaki nic nie zrobisz. Początkowo jakimiś polami, łąkami staramy się przebić niech ma ten konsek terenu jak taki nie zadowolony. Patrzę za siebie a go nie ma? Czekamy, myślimy że dostał kapcia albo coś. Po 10 minutach stwierdziliśmy że zrezygnował i postanawiamy jechac bez niego. Aż tu nagle pojawia się i jak sie okazało... jechał szosą. No nic ręce mi opadły ale zacisłem zęby i jedziemy dalej.
Wbijamy na główną drogę, aby następnie wjechać na szlak w kierunku Cieszyna i Goczałkowic, niestety jak to bywa w naszym pięknym kraju szlak się skończył po kilku kilometrach. Szybka decyzja i postanawiamy jechać główną drogą dosyć czasu straciliśmy na szukanie szlaków. Kilka kaemów ciągniemy w czwórkę gdzie później dołączyli do nas panowie z Mikołowa i Łazisk Górnych.
Pogadaliśmy podczas jazdy gdzie my, gdzie oni się kierują i postanawiamy połączyć siły. Po przejechaniu zapory krotka przerwa w altance no i wreszcie wjeżdżamy w las. To się kolega zapewne ucieszył że w końcu ma to co chciał. Ja tej radości na jego twarzy nie widziałem.
Na początku ścieżko błotnista, kałuże ale po pewnym czasie wjeżdżamy na płyty betonowe. Dobrze to się nie jechało. Z nowo po drodze poznanymi panami zatrzymujemy się przy przejeździe kolejowym, patrzę do tyłu a tego niema i o dziwa drugiego też nie.
Czekamy kilka minut z niezłym już wcurwieniem, a ich dalej nie ma. Jeden z Mikołowa powiedział że słyszał jak ten jeden mistrz MTB mowi DOSYĆ! takiej jazdy. Nosz qrwa szosa nie, las nie to czego on chce w końcu, bał się rower ubrudzić bo ja takich typów naprawdę nie rozumiem. Od jednego miałem numer i dzwonię gdzie są że za bardzo ich odstawiliśmy i pomylili drogę, to mówię im że na nich czekamy a oni okej okej już jedziemy. Wielcy zawodowi rowerzyści leśnych ścieżek na ich dojebanych MTB, a ja ich na crossie straciłem. Po 10 minutach miałem dość i mówię do reszty jedziemy sami.
W drodze stwierdziłem że to chyba nawet dobrze że się odłączyli z pozostałymi był nie zły ubaw, śmichy chichy, a tempo było nie złe. Niestety żegnamy się z super ekipą w Studzionce, oni w swoją stronę a my w swoją. Powrót tak samo jak w pierwszą stronę na Mizerów i do Suszca.
W Suszcu krótka pauza na piwko. My tu gadu gadu aż tu nagle panowie z którymi nie dawno się rozdzieliliśmy nas z drogi pozdrawiają. Jeden z nich, widziałem to w jego oczach jak pragnął dosiąść się do nas, co też im zaproponowaliśmy. Niestety odmówili i pojechali przed siebie. Zapomniałem dodać że zaprosiliśmy ich na rybnickie szlaki bo ich nie znają a oni na ich szlaki, numery telefonów są więc czekać tylko na jakiś fajny dzień z super pogodą i kręcimy.
Do domu już standardowo kierunek Żory no i Czerwionka city.
Wypad udany, kumpel zaliczył pierwszą swoja setkę, trzech nowych znajomych do wspólnego kręcenia, których serdecznie pozdrawiam.
Największy minus to ten pan co już na rynek w Żorach przyjechał z fochem, no i brak zdjęcia którego nie zrobiłem, chyba tylko dlatego bo byłem już nieźle wkurzony i zajęty rozmową z innymi.
Zdjęcie jednak wrzucam z galerii Google, jeśli ktoś rozpozna że to jego zdjęcie to z góry przepraszam że tak udostępniam.
Ale się rozpisałem no nie wierze, ale to przez pana z fochem.
Trasa: Czerwionka - Żory - Suszec - Wisła Wielka - Goczałkowice Zdrój - Studzionka - Mizerów - Suszec- Żory - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 115.08km
- Czas 05:36
- VAVG 20.55km/h
- VMAX 46.30km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 2894kcal
- Podjazdy 983m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
#Bike100Challenge
Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 2
Jeśli ktoś czyta te moje wypociny chociaż nie wieże że kogoś zainteresuje mam pomysł.
Ponieważ ostatnio są modne jakieś IceBucketChallenge i Hot16Challenge może zrobimy Bike100Challenge? Jeżeli to się uda to chciałbym zachęcić wszystkich moich znajomych do tej zabawy a oni swoich znajomych.
Niestety wczoraj nie wyszło ale za to dziś się udało. Pobudka o 7:00 i myślę co robić hmm.. rower.
Tylko gdzie? Zastanawiam się i wybór padł na powiat Wodzisławski aby skompletować wszystkie gminy.
O 9:45 wyruszam. kierunek Boguszowice Stare, następnie na Marklowice. Pierwsza z brakujących gmin zaliczona, no to jadę po Mszanę, następnie na Godów i Gorzyce.
Przed Godowem postanawiam zadzwonić do znajomego z którym się z 6 miesięcy nie widziałem. Szybki telefon i szybko małego z placu zabaw zebrał i postanawia wyjechać mi na przeciwko. Spotykamy się w Pszowie aby przez 15 kilometrów razem pokręcić.
Dojeżdżamy do Rydułtów na izobronka do baru Gondi, wpadł jeszcze jeden kumpel z którym chyba z 4 lata się nie widziałem.
Tak wyszło że 2 izobronki i niestety trzeba wracać. Dzięki panowie za miłe spotkanie.
Z Rydułtów standardowo ulicą Raciborską na Rybnik. Troszkę zaczęło w żołądku ssać wbijam na BigMaca. Po konsumpcji wbijam na czarny szlak i wracam do domu.
Drewniany kościół w Gołkowicach.
Jedno z Rybnickich rond.
Kategoria powyżej 100 km
- DST 129.11km
- Czas 06:04
- VAVG 21.28km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 3276kcal
- Podjazdy 1110m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Gminobranie + Szlak Zabytków Techniki - Browar Obywatelski (9), Tyskie Browarium (10).
Sobota, 6 września 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 0
Ten wyjazd miałem już w planach od wtorku, pomyślałem sobie w pracy że trzeba było by jakieś nowe gminy zaliczyć, początkowo miał być powiat Tarnogórski, ale wybór padł na powiat Tyski.
Tak więc o godzinie 9:00 wyruszam w kierunku Orzesza, a następnie na Gostyń, i na Wyry ponieważ tej gminy mi brakowało do całego powiatu Mikołowskiego. Po godzinie zaliczyłem tą ostatnią gminę w tym powiecie. Dalej udaję się bocznymi w kierunku Tych aby nie pakować się w centrum Mikołowa.
Niespodziewanie ku mojemu zdziwieniu wbijam się na ścieżkę w lesie. Ładnie oznaczona ścieżka, i stan ścieżki może być ( na pewno wrócę na te ścieżki w tych lasach ).
Latarnia w lesie?
Las się skończył wyjeżdżam w Wilkowyjach i następnie i drogą 44 kieruję się do samego centrum Tych, po drodze wstępuję do Browaru Obywatelskiego.
Browar Obywatelski.
Jutro jadę po jakąś cyfrówkę.
Niestety w mieście błądzę AutoMapa i GoogleMaps nie pomogły mi się dostać na odpowiednią drogę w kierunku Lędzin ( ciągle brak sygnału GPS, trzeba będzie te cholerne ustrojstwo sformatować, srajsony jak są potrzebne to nigdy nie działają ). Miałem już dosyć, pomyślałem jadę pod browar Tyski i wracam, ale nie uparłem się że dziś te gminy będą moje. Miasto Tychy zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie dużo ścieżek rowerowych ( poezja ), i kultura ludzi którzy idą swoim pasem po chodniku nie wchodząc na ścieżki, ikierowcy widząc rowerzystę na pasach każdy się zatrzymał po prostu byłem w szoku (z czymś takim pierwszy raz się spotkałem oby w Rybniku mieli tyle kultury było by git ).
Ziemia Królestwa Piwnego.
Tyskie Browarium.
Troszkę podpytałem miejscowych i już wiem gdzie mam się udać, ponownie wbijam na drogę 44.
Po kilku kilometrach odbijam w lewo i prosto przed siebie na Lędziny, następnie Imielin. Aby więcej nie błądzić, również rozmawiam z miejscowymi jak najlepiej jechać i tu miałem szczęście pierwsza pani tak nagrzmocona ledwo co mówiła coś tam zrozumiałem, ale postanawiam zapytać kolejnego przechodnia i tu niespodzianka ... facet nawalony jak bomba ale tego dało się zrozumieć. Dziękuję i odjeżdżam a ten dalej się drze.
Do Chełma Śląskiego spokojnie, szkoda tylko że te cholerne tiry jeździły tak by było OK. No to kolejna gmina zaliczona teraz pozostał Bieruń do odwiedzenia, poszło równie szybko chociaż na 70 kilometrze dopadł mnie kryzys, musiałem zrobić kilka minutową przerwę. I na tej pauzie dostrzegłem że śrubka z bagażnika się odkręciła, nic szukam klucza w torbie patrzę a tam ... mapa!
Normalnie ciśnienie mi od razu podskoczyło nie potrzebnie się pytałem i innym zawracałem głowę w pracy przy koszeniu trawy oraz innym którzy w błogim stanie upojenia alkoholowego i myślami jak oni to pięknie dzień rozpoczęli.
Bieruń zdobyty, pozostała tylko gmina Bojszowy i można wracać. Bocznymi drogami melduję się po jakichś 30 minutach w Bojszowach i tutaj dłuższa przerwa na odpoczynek, małą konsumpcje bułek, no ale małe piwko za te 80 kilometrów się należało.
Fajnie się siedziało ale niestety trzeba ruszać w dalszą drogę. Chciałem ominąć Pszczynę ale niestety jak to ja zawsze coś poknocę i wjechałem do Pszczyny.
Stąd już standardowo na ulicę Rybnicką i targam na Żory. Zmęczenie dało się już w znaki i szło coraz ciężej, tempo spadło masakrycznie a mogła być ładna średnia. W Rudziczce zatrzymuję się w sklepie (chyba lubię ten sklep bo zawsze w nim robię zakupy jak tam jestem ) po wodę, jakiegoś batona. Niestety nic nie pomogło, ale później jakoś lepiej się kręciło.
Pierwszy raz miałem tak że raz nie miałem sił a po kilku kilometrach znowu power na kilku kaemach żeby znowu opaść z sił i tak w kółko, nie wiem co mi się to porobiło. W Żorach kierunek Czerwionka-Leszczyny i w domu jestem przed godziną 17:00.
Zaliczone gminy: Wyry, Tychy, Lędziny, Imielin, Chełm Śląski, Bieruń, Bojszowy.
Trasa: Czerwionka - Orzesze - Gostyń - Wyry - Wilkowyje - Tychy - Urbanowice - Lędziny - Imielin - Chełm Śląski - Kopciowice - Bieruń - Jedlina - Bojszowy -Międzyrzecze - Jankowice - Pszczyna - Radostowice - Suszec - Żory - Czerwionka.
Kategoria powyżej 100 km, Szlakiem Zabytków Techniki