avatar Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny. Mam przejechane 101115.65 kilometrów w tym 0.00 Jeżdżę z prędkością średnią 21.86 km/h.
Więcej o mnie.

Tak jest teraz:

button stats bikestats.pl

Tak było wcześniej

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy luk85.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:625.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:50
Średnia prędkość:19.06 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:7580 m
Suma kalorii:22848 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:52.16 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 35.69km
  • Czas 01:40
  • VAVG 21.41km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 978kcal
  • Podjazdy 551m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD 30

Środa, 30 lipca 2014 · dodano: 30.07.2014 | Komentarze 0



Trasa: Czerwionka - Rybnik - Czerwionka.


Kategoria DPD, do 50 km


  • DST 69.61km
  • Czas 02:47
  • VAVG 25.01km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 1908kcal
  • Podjazdy 877m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

3 powiaty.

Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 24.07.2014 | Komentarze 0


Powiat: Mikołowski, Gliwicki, Rybnicki.
Tydzień przerwy od roweru i noga świetnie podaje. Szkoda że zachmurzyło się i trzeba było uciekać do domu bo chęci na lepszy dystans były.


Kategoria do 75 km


  • DST 35.82km
  • Czas 01:44
  • VAVG 20.67km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 936kcal
  • Podjazdy 425m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD 29

Piątek, 18 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 0



Trasa: Czerwionka - Rybnik - Czerwionka.


Kategoria DPD, do 50 km


  • DST 35.77km
  • Czas 01:42
  • VAVG 21.04km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 926kcal
  • Podjazdy 314m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD 28

Czwartek, 17 lipca 2014 · dodano: 17.07.2014 | Komentarze 0



Trasa: Czerwionka - Rybnik - Czerwionka.


Kategoria DPD, do 50 km


  • DST 33.13km
  • Czas 01:28
  • VAVG 22.59km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 884kcal
  • Podjazdy 213m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spokojnie po lesie.

Środa, 16 lipca 2014 · dodano: 16.07.2014 | Komentarze 0




Kategoria do 50 km


  • DST 60.06km
  • Czas 02:39
  • VAVG 22.66km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1580kcal
  • Podjazdy 852m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tak z nudów.

Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 0

 
Przedwczoraj wróciłem z wyjazdu po Bieszczadach więc w planach miałem przerwę od kręcenia aby zregenerować siły.
Jednak wczoraj z powodu deszczu cały dzień przesiedziałem w domu, dziś z rana też nie za ciekawie z pogodą ale jak tylko się poprawiło czym prędzej po rower do piwnicy i zacząłem kręcić.
Dzień przerwy wystarczył aby zregenerować siły. Jechało się całkiem nieźle, i dobry trening po Bieszczadach zrobił swoje, jest moc.

Trasa: Czerwionka - Orzesze - Mikołów - Knurów - Czerwionka.


Kategoria do 75 km


  • DST 23.08km
  • Czas 01:10
  • VAVG 19.78km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 2377kcal
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solina - Lesko.

Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0


Tak jak dnia poprzedniego powiedziałem tak też się stało. Godzina 7 budzę się, pakuję cały mandżur, żegnam się i dziękuję za wspólny i ciężki jak dla mnie wyjazd (z tego co wiem to dla kumpeli też). Punktualnie udaję się do Leska.
Chyba zrobiłem błąd że sam pojechałem bo nie było motywacji przy podjazdach jednak w trójkę raźniej i jest motywacja. No ale trudno słowo się żekło a było za daleko żeby wracać. Trasy miałem tylko 23 kilometry a po prostu umierałem nie dość że te cholerne przewyższenia to jeszcze ten upał a wody w bidonie nic.
Za Uhercami Mineralnymi dojeżdżam do skrzyżowania i straciłem orientacje brak GPS, brak mapy, telefon ledwo co dyszał więc nie było szans aby wejść na Google Maps, pytam się miłej pani w którym kierunku do Leska. Dowiaduję się że w lewo i jakieś 5 kilometrów dziękuje za informację zadowolony odjeżdżam ... aż tu nagle pani mnie zabiła że 4 kilometry jest podjazdu a tylko kilometr zjazdu aż mi sakwa się wypięła z bagażnika.
Mówi się trudno, w sklepie kupiłem wodę i jadę walczyć, ruch coraz większy na drodze słońce coraz bardziej praży a ja walczę . W połowie jednego podjazdu zatrzymuję się, gdy się napiłem prawie nie zwymiotywałem z zmęczenia. O godzinie 9:20 jestem w centrum, pierwsze co podjechałem do baru coś zjeść i na piwko skoro koniec tego ciężkiego wyjazdu to uczciłem to 2 tyskimi.
Na PKS-ie melduję się 10:40 i została tylko godzinka do autobusu, kebaba skonsumowałem bo dawno nie jadłem i kolejne 2 piwka. Autobus podjeżdża szybko skręcam kierownicę i wsiadam do busa. W Katowicach melduję się o godzinie 18. 19:40 miałem pociąg na Czerwionkę, niestety 30 minut opóźnienia eh te nasze koleje. Do domu docieram przed 21. Teraz kilka dni odpoczynku a później lokalnie pokręcić chociaż urlopu dużo może uda się wybrać na Jurę pokręcić. Wyjazd ciężki pierwszy raz w takie rejony się wybrałem, chociaż jak teraz pomyślę to było super. Była to moja trzecia wyprawa z sakwami, i najkrótszy dystans jaki udało się pokonać ale widoki piękne.


  • DST 67.34km
  • Czas 04:49
  • VAVG 13.98km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 4433kcal
  • Podjazdy 554m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ustrzyki Górne - Solina.

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0


Niedziela dzień wolny, więc od jazdy również zrobiliśmy sobie wolne. Jednak nie nudziliśmy się bo przed godziną 11 zbieramy się do wejścia na Tarnicę. Z początku myślałem że wyjdzie czasowo tak samo jak na Wysoką w Pieninach, i tu się pomyliłem przeszliśmy około 20 kilometrów ( z Ustrzyk na Tarnicę, z Tarnicy przez Wołosate do Ustrzyk) więc trochę się zdrachaliśmy po tych górach.
Ale naprawdę warto było, widoki coś niesamowitego, chcę tam wrócić jesienią i konkretnie pochodzić z plecakiem i w normalnych butach trekingowych.
Odpoczynek był więc na drugi dzień o godzinie 10 pakowanie, placek po bieszczadzku i można się zbierać w kierunku Soliny. Niby jakoś odpoczęliśmy od roweru, ale tak naprawdę to był nasz najgorszy dzień w trasie. Kierujemy się do Pszczeliny początkowo z górki jechało się świetnie, w Smolniku już się zaczęły podjazdy na szczęście niewielkie ale to była tylko cisza przed burzą. Po 26 kilometrze robimy przerwę nawet już nie pamiętam nazwy miejscowości.
Po 30 minutowej przerwie jedziemy dalej,następnie wjeżdżamy na ścieżkę rowerową która biegnie wzdłóż rzeki San, górki nie za specjalne ale jako że w większości po szutrze trochę sił ubyło. Mijając miejscowość Rajskie wjeżdżamy na drogę główną, na szczęście ruch był niewielki. Od tego momentu podjazd za podjazdem a zjazdy krótkie. Na 52 kilometrze zatrzymujemy się w miejscowości Wołkowyja. Powiem szczerze po tych ciężkich kilometrach które się udał w ten dzień zrobić mówię browar się nam należy.
Zatrzymaliśmy się w restauracji Domek na Rozlewiskiem. Nikt z nas nie pamiętam co to za miejscowość, wiedzieliśmy tylko że coś "W", więc stwierdziliśmy że jesteśmy w Domku Nad Rozlewiskiem w Wilkowyjach hehe.
Browar wypity ruszamy dalej w kierunku Polańczyka, według Gps-a miały być dwa mniejsze podjazdy, niestety Garmin zrobił nas w bambuko i tych podjazdów większych było mnóstwo ( no chyba że już przez te zmęczenie po tych Bieszczadach nas tak wypompowało że wszystko małe było dla nas ogromnym podjazdem). W Polańczyku stwierdzam że ja tu zostaję bo mam już naprawdę dosyć tych Bieszczad i nocnym autobusem wracam do Katowic, ale jak zobaczyłem że musiałbym sam siedzieć do 23, postanawiam że jadę z reszta do Soliny a stamtąd sam do Lesko na autobus.
Z Polańczyka do Soliny również za ciekawie nie było i zmęczenie było ogromne takie że na każdym podjeździe walczyłem  a stałem w miejscu, w końcu jakoś się udało pokonać te pagórki i zjeżdżam do samej Soliny sam, znajomi kilka minut po mnie. Wbijamy się na zaporę, kilka fotek całej ekipy, bo tu się po małym pożegnalnym piwie mamy się pożegnać.
Małego piwka nie było, były dwa i po tym drugim stwierdzam że do jutra zostanę ale z rana wyruszam do Leska sam na popołudniowy autobus. Rozłożyliśmy namioty i poszliśmy się pokręcić po Solinie.




  • DST 38.55km
  • Czas 03:10
  • VAVG 12.17km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 2518kcal
  • Podjazdy 497m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cisna - Ustrzyki Górne.

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0


Tego dnia stało się coś niesamowitego, budzę się rano a ja sam w pokoju i tylko moje sakwy spałem dłużej od innych, po prostu nie możliwe. Pierwsza myśl znajomi mieli mnie już dość i pojechali sami? Pakuję się i schodzę na dół z całym sprzętem na dół patrze na dworze ich niema myślę pojechali. Wchodzę do garażu rowery stoją. Chcieli mnie wkręcić. Prawie im się udało.
Szybko coś wrzucam na ruszt, bo inni już pojedli, no i schodzimy z tej cholernej kempy. Do miejscowości Przysłup zaczyna się to co nas najbardziej wkurza czyli te cholerne podjazdy, jest to nasz 3 dzień z rzędu jazdy więc zmęczenie jest wielkie chociaż do Ustrzyk Górnych mamy 38 kilometrów.
Znów urywam się grupie i jadę sam jest ciężko na górze na parkingu robię sobie przerwę na parkingu aby poczekac na resztę ale nie było ich dość długo więc jadę dalej. Z Przysłupa do Kalnicy całkiem miły zjazd, jednak od tej miejscowości przez Smerek, Wetline drogą nr 897 do samych Ustrzyk G. ciągle w górę. Zmęczenie coraz większe.
Szczerze mówiąc już tej Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej miałem dość, a przede mną jeszcze Przełęcz Wyżna która sprawiła mi dużo trudności. Udało mi się stawić jej czoła by do samych Brzegów Górnych mieć miły zjazd, po którym czekał ostatni większy podjazd przed Ustrzykami. Ostatkami sił pokonuje to ostatnie przewyższenie i prosto przed siebie w kierunku punktu docelowego.
Przy znaku Ustrzyki Górne, postanawiam zrobić zdjęcie że udało mi się tu dojechać, dzwonię również do znajomych jak daleko są i czy coś się po drodze nie stało. Na szczęście nic złego się nie stało, byli na Przełęczy Wyżnej. Po zrobieniu zdjęcia wpadłem na pomysł aby zażartować na portalu społecznościowym aby dać ogłoszenie, czy ktoś nie chce kupić roweru. Odzew na ogłoszenie bardzo mały czyżby te kilka tysięcy kilometrów przejechanych ich odstraszyło? . Umawiamy się że jadę sprawdzić pole namiotowe i mamy spotkać się w schronisku "Kremenaros". Wszystko sprawdzone i postanawiamy zostać w schronisku aby się wyspać, ponieważ zostajemy tu na dwa noclegi bo trzeba wejść na Tarnicę.
Poźniej kolacja i wybieramy się na koncert do schroniska grał Paweł Czekalski.




  • DST 62.60km
  • Czas 03:27
  • VAVG 18.14km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 539kcal
  • Podjazdy 2821m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sanok - Cisna.

Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0


Wstajemy bardzo późno bo o godzinie 11,śniadanie i próbujemy naprawić rower, niestety trzeba podjechać do rowerowego. W rowerowym niby fachowcy a mieli pojęcie o naprawie tyle co nic. Bierzemy się jeszcze raz za to sami, po zastanowieniu się przekładam podkładki z jednej strony na drugą i wszystko śmiga idealnie ( podejrzewam że w rowerowym gdzie przed wyjazdem wymieniałem ośkę coś mi popierdzielił serwisant).
Usterka naprawiona spotykamy jeszcze koleżankę z którą siedzieliśmy do 3 rano ucinamy krótką pogawędkę i ciśniemy w kierunku Cisnej bo podjazdy będą coraz to konkretniejsze a żeby być przed zmrokiem. Omijamy bokiem Zagórze ponieważ jakieś wykopki na drogach od kilku lat i jedziemy przez Manastarzec w kierunku Hoczewa. Praktycznie cały czas pod górkę, do tego temperatura i lekki wmordewind daje nam się we znaki.
Zmęczeni docieramy do Nowosiółek gdzie w Muzeum Przyrodniczo - Łowiecki "Knieja" robimy 40 minutowy postój, pomimo zmęczenia postanawiamy wziąść po piwku gorszego piwa z kija nie piłem praktycznie bez gazu.
No i przyszedł czas się zbierać bo jak pojedziemy w takim tempie jak do Nowosiółek to do Cisnej dojedziemy bardzo późno. Niestety dalej również nie było łatwo te lekkie przewyższenie mocno dawało w kość i co jakieś 10 kilometrów robiliśmy krótkie przerwy. W Baligrodzie spotykamy sakwiarzy ( pierwsi po drodze) którzy jechali od Przemyśla w odwrotnym kierunku co my do Rzeszowa.
Porozmawialiśmy z chłopakami, o ich wyprawach i naszych no i niestety trzeba ruszać dalej bo będzie coraz ciężej. Od Baligrodu zaczęło się coraz ciężej no i w Jabłonkach zaczęło się najgorsze 10% podjazd. Pod samym podjazdem organizuje przerwę aby coś skonsumować aby dodało sił. Było dużo narzekania po cholerę żeśmy się w te rejony wybraliśmy.
Nie chciałem dalej prowadzić tej rozmowy bo mogło to się skończyć większą kłótnią, urywam się od reszty i sam kręcę po serpentynach. Tak się zawziąłem że nawet nie wiem ile ten podjazd miał długości, wjechałem bez żadnego odpoczynku. Lekko nie było ale myślami byłem za ta nagrodą która na mnie czekała na górze w postaci super zjazdu w dół do samej Cisnej.
Zjazd super max wyciągłem na dłuższej prostej 50 km/h mogło przekroczyć 60 a może i więcej ale zakręty co chwile i balem się poglebić więc lekko i co chwile hamulec był przeze mnie używany.
W centrum melduje się pierwszy, czekam na resztę 20 minut, dojeżdżają i szukamy noclegu o który również nie było łatwo. Znaleźliśmy go w Bacówce pod Honem. Wrzucamy coś na ruszt i po godzinie 21 udajemy się na nocleg, wcześniej zakupy w spożywczaku. Podjazd pod schronisko po kamieniach na rowerze był nie możliwy więc z trudem wpychamy rowery pod górkę. Pomagamy znajomej która się przewróciła a facet który schodził z swoja dziewczyną nawet jej nie pomógł a tylko po niej przeszedł jak bym takiego dopadł to ma od razu w ryja.
Logujemy się, rowery chowiemy do garażu i przy piwku na stołówce miło spędzamy czas przy grze w karty i domino.


W przewodniku Bieszczadzkim pisali że ten kościół wybudowany został w jedną noc.


Baligród.




Na trasie.