avatar Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny. Mam przejechane 101115.65 kilometrów w tym 0.00 Jeżdżę z prędkością średnią 21.86 km/h.
Więcej o mnie.

Tak jest teraz:

button stats bikestats.pl

Tak było wcześniej

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy luk85.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:625.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:50
Średnia prędkość:19.06 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:7580 m
Suma kalorii:22848 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:52.16 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 98.83km
  • Czas 04:51
  • VAVG 20.38km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 4121kcal
  • Podjazdy 120m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczawnica - Łącko - Nowy Sącz, Krosno - Sanok.

Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0



Tak jak pisałem pokój mieliśmy na dwa dni opłacony bo być tutaj i nie wejść na Wysoką było by grzechem. O godzinie jedenastej busem podjeżdżamy do Jaworek aby przez wąwóz Homola wejść na Wysoką. Po drodze na górę mieliśmy atrakcję w postaci zejścia z hali 800 owiec i baranów. O godzinie 14 jesteśmy na szczycie, robimy zdjęcia z tabliczką że zaliczyliśmy kolejny szczyt Korony Gór Polski.
Szybkie zejście, zwiedzamy jeszcze Szczawnicę, odwiedzamy restaurację Koci Zamek i udajemy się do domu.
Następnego dnia o godzinie 11 zakładamy sakwy, chcieliśmy wcześniej wyjechać ale do 10 padało więc czekamy ale przeszło. Dziękujemy i żegnamy się z miłą właścicielką. Gdy usłyszała gdzie chcemy dojechać złapała się za głowę i nie wierzyła w to co słyszy.
Jesteśmy już w drodze, z początku za fajnie się nie jechało bo drogi mokre, chłodno ale po jakiś 10 kilometrach wyszło słońce i całkiem przyjemnie się już kręciło. Przyjemnie dlatego że było lekko z górki, przez Tylmanową docieramy do Zabrzeża i na 18 kilometrze naszym oczom ukazał się Orlen więc jak tradycja to tradycja kawa i hot-dog.
Pojedzeni opici kierujemy się przez Łącko do Starego Sącza, przed Łąckiem mamy spore przewyższenie 9 % ale jesteśmy zaprawieni już w boju więc co to nas. Jednak nie było tak łatwo jak nam się wydawało że jesteśmy zaprawieni w boju. Ale niema co narzekać to tylko jeden w dniu dzisiejszym podjazd. Docieramy do Starego Sącza za sobą mamy 38 kilometrów na licznikach, siadamy na rynku i tu analizujemy czy starczy nam urlopu.
Niestety wzięliśmy pod uwagę pogodę i to że musimy jeszcze wejść na Tarnicę. Postanawiamy że podjedziemy do Sanoka autobusem. Więc ruszamy do Nowego Sącza na dworzec PKS zorientować się czy coś jedzie w kierunku Sanoka. Po 40 minutach docieramy na docelowe miejsce, szybko na poszło było lekko z górki. Jechał tylko autobus do Krosna a tam przesiadka.
Kierowca nie chciał za bardzo wziąść rowerów ale machnął ręką i powiedział że mamy pięć minut na rozkręcenie i spakowanie wszystkiego. Po 4 godzinach meldujemy się w Krośnie i tu fatal error nic nie jedzie do Sanoka.
Więc po godzinie 17 ruszamy mamy do pokonania 38 kilometrów w kierunku Sanoka. Trasa całkiem spoko raz z górki raz pod górkę, jednak jazda busem w upalny dzień bez klimy bardziej nas wymęczył niż te 60 kilometrów do Nowego Sącza.
Co 10 kilometrów robimy sobie krotką przerwę. Po kilku kilometrach coś zaczyna piszczeć przy moim rowerze w tylnim kole. Zatrzymuje się badam sytuacje okazuje się że tarcza hamulca obciera o klocki, próbuje wyrególować ale po kilku kilometrach tarcza jeszcze bardziej daje czadu no tak to się nie da jechać.
Decyduje się na ściągnięcie urządzenia hamującego i jadę 20 kilometrów bez tylniego hamulca. Raz się zapomniałem i bym wjechał do rowu, ale jakoś udało się dojechać do Sanoka. Szybka kolacja w Macu i o 21 meldujemy się na pole namiotowe tu bierzemy domek za 20 złoty bo namiot by kosztował 15 więc 5 złoty w tą czy tą nie robi różnicy.
Po ogarnięciu wpada znajoma koleżanki i siedzimy do 3 rano rozmawiając. Szkoda że następnego dnia wstaliśmy o godzinie 11 i nie było czasu aby pozwiedzać Sanok, a podobno warto.


San.












  • DST 65.39km
  • Czas 03:23
  • VAVG 19.33km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1648kcal
  • Podjazdy 179m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarny Dunajec - Nowy Targ -Niedzica - Szczawnica.

Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0



Tak jak w poprzednim wpisie pisałem dzień trzeci przerwa w Czarnym Dunajcu. Deszcz padał cały dzień ale nie odpuściliśmy i po Czarnym troszkę pochodziliśmy, wróciliśmy przemoknięci jak cholera ale przynajmniej nam się nie nudziło siedząc w pokoju.
Czwartego dnia wstajemy szybko pakujemy się, żegnamy z miłą właścicielką. Początkowo niebo było zachmurzone więc były obawy czy dojedziemy do Szczawnicy.
W Ludźmierzu wyszło słońce, od razu lepiej się jechało,było z górki i w Nowym Targu byliśmy bardzo szybko. Tutaj robimy postój i decydujemy którędy dojechać do Niedzicy, początkowo jechaliśmy bocznymi ale one nas wyprowadziły z powrotem na główną drogę. Źle się nie jechało, było szerokie pobocze więc nie było źle.



Jednak W Frydmanie zaczął się stromy podjazd, męka nie samowita, jechałem przed resztą po jakimś czasie ich straciłem, ale przerwy robiłem bo na jeden raz nie dałbym rady. Podjeżdżając wpadłem na pomysł aby odesłać namiot pocztą do domu.
Po ponad godzinnym podjeździe, myślałem że jestem na końcu tego cholernego podjazdu, wydawało mi się że zrobiło się płasko ale nic z tego, jak później zobaczyłem na wykresie GPS-a było lekkie przewyższenie. Z wielkim trudem wjechałem na te cholerne przewyższenie ale ta nagroda w postaci zjazdu do samej Niedzicy coś pięknego.
Po drodze zjazdu piękne widoki na jezioro Czorsztyńskie i ruiny zamku. W niedzicy pod zamkiem zameldowałem się pierwszy, tłumy ludzi jedna babka prawie mi pod koła wpadła. Znajomi docierają i robimy godzinną przerwę na zrobienie zdjęć, wejścia na zaporę i ustalenia trasy gdzie postanowiliśmy jechać słowackimi drogami a następnie ścieżką rowerową wzdłóż Dunajca


Zamek w Niedzicy.





Nie obyło się bez przerwy w barze na słowackie piwo. Dalej ruszamy ścieżką rowerową aż do samej Szczawnicy. Widoki po drodze na Trzy Korony i na Dunajec płynący bezcenny. Na ścieżce rowerzystów, wycieczek pełno. Niektórzy wycieczkowicze nawet nie myśleli o tym aby ustąpić miejsca rowerom więc przez siostrę zakonną wpadłem na dużą ilość kamieni ledwo co wyrobiłem i nie upadłem.
Do Szczawnicy udało się do jechać po godzinie 14, ulokowaliśmy się w restauracji na obiad i w celu poszukania agroturystyki bo tu tez mamy zostać dwa dni bo chcemy wejść w ramach Korony Gór Polski na Wysoką.
Z noclegami był duży problem ceny zaporowe albo brak wolnych miejsc na duże szczęście znajoma poszła do baru po piwo i zapytała o jakieś tanie noclegi czy czegoś panie z obsługi nie wiedzą i nagle młoda dziewczyna mówi że możemy u niej wynająć pokój za 35 złoty, szybko się nie zastanawiamy i bierzemy.
Po godzinie 17 zbieramy się do owego domu i to co zobaczyliśmy za tą cenę przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania nowo wybudowany dom, warunki ekstra, lodówka w pokoju duży telewizor no to mundial uda się obejrzeć, łazienką duża no po prostu super.