Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny.
Mam przejechane 101115.65 kilometrów w tym 0.00
Jeżdżę z prędkością średnią 21.86 km/h.
Więcej o mnie.
Tak jest teraz:
Tak było wcześniej
Zaliczone gminy:
Więcej o mnie.
Tak jest teraz:
Tak było wcześniej
Zaliczone gminy:
Kategorie
- Baltic Tour 2022
- Bieszczady 2014
- Coffe Ride
- Coffee Ride
- do 100 km
- DO 150 KM
- DO 200 KM
- Do 250 km
- do 30 km
- Do 300 km
- DO 350 Km
- Do 400 km
- Do 450 km
- do 50 km
- Do 500 km
- Do 550 km
- do 75 km
- DPD
- GreenVelo 2016
- GREENVELO 2020
- GREENVELO 2021
- Holandia - Zelandia 2015
- MTB
- Pepiki Ride
- powyżej 100 km
- POWYŻEJ 200 KM
- Rajd Doliną Dunajca
- Rapha Festive 500 2015
- Roweroholicy Chillout
- Szlak Orlich Gniazd 2017
- Szlakiem Zabytków Techniki
- Szosa
- Tam i nazot Tour 2023
- Tatra Road Race
- Tour de Bałtic 2012
- TOUR DE SILESIA
- Tour de Tatry
- Ultramaraton Duch Puszczy
- Urlop 2015
- Velo Soła
- Wiślana Trasa Rowerowa 2019
- Wyprawa 2018
- Zachodnia Polska 2013
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień5 - 0
- 2024, Sierpień23 - 0
- 2024, Lipiec17 - 0
- 2024, Czerwiec22 - 0
- 2024, Maj15 - 0
- 2024, Kwiecień16 - 0
- 2024, Marzec18 - 0
- 2024, Luty15 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień2 - 0
- 2023, Listopad12 - 0
- 2023, Październik14 - 0
- 2023, Wrzesień19 - 0
- 2023, Sierpień19 - 0
- 2023, Lipiec14 - 0
- 2023, Czerwiec23 - 0
- 2023, Maj21 - 0
- 2023, Kwiecień17 - 0
- 2023, Marzec23 - 0
- 2023, Luty18 - 0
- 2023, Styczeń15 - 0
- 2022, Grudzień3 - 0
- 2022, Listopad11 - 0
- 2022, Październik24 - 0
- 2022, Wrzesień21 - 0
- 2022, Sierpień20 - 0
- 2022, Lipiec22 - 0
- 2022, Czerwiec14 - 0
- 2022, Maj19 - 0
- 2022, Kwiecień18 - 0
- 2022, Marzec22 - 0
- 2022, Luty12 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień4 - 0
- 2021, Listopad8 - 0
- 2021, Październik15 - 0
- 2021, Wrzesień17 - 0
- 2021, Sierpień15 - 0
- 2021, Lipiec20 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec22 - 0
- 2021, Luty13 - 0
- 2021, Styczeń11 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad8 - 0
- 2020, Październik10 - 0
- 2020, Wrzesień19 - 0
- 2020, Sierpień19 - 0
- 2020, Lipiec23 - 0
- 2020, Czerwiec12 - 0
- 2020, Maj20 - 0
- 2020, Kwiecień11 - 0
- 2020, Marzec18 - 0
- 2020, Luty11 - 0
- 2020, Styczeń7 - 0
- 2019, Grudzień8 - 0
- 2019, Listopad16 - 0
- 2019, Październik30 - 0
- 2019, Wrzesień30 - 0
- 2019, Sierpień29 - 0
- 2019, Lipiec25 - 0
- 2019, Czerwiec15 - 0
- 2019, Maj7 - 0
- 2019, Kwiecień10 - 0
- 2019, Marzec17 - 0
- 2019, Luty19 - 0
- 2019, Styczeń10 - 0
- 2018, Grudzień8 - 0
- 2018, Listopad16 - 0
- 2018, Październik9 - 0
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień2 - 0
- 2018, Lipiec11 - 0
- 2018, Czerwiec3 - 0
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień12 - 0
- 2018, Marzec5 - 0
- 2017, Październik1 - 0
- 2017, Lipiec10 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 0
- 2017, Maj4 - 0
- 2017, Kwiecień5 - 0
- 2017, Marzec3 - 0
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień4 - 0
- 2016, Listopad7 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Sierpień26 - 1
- 2016, Lipiec24 - 0
- 2016, Czerwiec26 - 0
- 2016, Maj24 - 0
- 2016, Kwiecień14 - 1
- 2016, Marzec13 - 0
- 2016, Luty4 - 2
- 2016, Styczeń5 - 0
- 2015, Grudzień11 - 2
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik5 - 0
- 2015, Wrzesień10 - 0
- 2015, Sierpień16 - 2
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec23 - 0
- 2015, Maj7 - 3
- 2015, Kwiecień16 - 2
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty16 - 6
- 2015, Styczeń16 - 6
- 2014, Grudzień12 - 4
- 2014, Listopad9 - 0
- 2014, Październik15 - 0
- 2014, Wrzesień22 - 2
- 2014, Sierpień13 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj12 - 3
- 2014, Kwiecień19 - 4
- 2014, Marzec16 - 1
- 2014, Luty9 - 1
- 2014, Styczeń8 - 4
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 0
- 2013, Sierpień18 - 0
- 2013, Lipiec11 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 2
- 2013, Maj5 - 3
- 2013, Kwiecień9 - 6
- 2013, Marzec3 - 4
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Październik7 - 1
- 2012, Wrzesień16 - 2
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec10 - 0
- 2012, Czerwiec16 - 0
- 2012, Maj4 - 0
- 2012, Kwiecień9 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Bieszczady 2014
Dystans całkowity: | 492.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 27:40 |
Średnia prędkość: | 17.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
Suma podjazdów: | 5372 m |
Suma kalorii: | 18772 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 61.55 km i 3h 27m |
Więcej statystyk |
- DST 23.08km
- Czas 01:10
- VAVG 19.78km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2377kcal
- Podjazdy 177m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Solina - Lesko.
Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Tak jak dnia poprzedniego powiedziałem tak też się stało. Godzina 7 budzę się, pakuję cały mandżur, żegnam się i dziękuję za wspólny i ciężki jak dla mnie wyjazd (z tego co wiem to dla kumpeli też). Punktualnie udaję się do Leska.
Chyba zrobiłem błąd że sam pojechałem bo nie było motywacji przy podjazdach jednak w trójkę raźniej i jest motywacja. No ale trudno słowo się żekło a było za daleko żeby wracać. Trasy miałem tylko 23 kilometry a po prostu umierałem nie dość że te cholerne przewyższenia to jeszcze ten upał a wody w bidonie nic.
Za Uhercami Mineralnymi dojeżdżam do skrzyżowania i straciłem orientacje brak GPS, brak mapy, telefon ledwo co dyszał więc nie było szans aby wejść na Google Maps, pytam się miłej pani w którym kierunku do Leska. Dowiaduję się że w lewo i jakieś 5 kilometrów dziękuje za informację zadowolony odjeżdżam ... aż tu nagle pani mnie zabiła że 4 kilometry jest podjazdu a tylko kilometr zjazdu aż mi sakwa się wypięła z bagażnika.
Mówi się trudno, w sklepie kupiłem wodę i jadę walczyć, ruch coraz większy na drodze słońce coraz bardziej praży a ja walczę . W połowie jednego podjazdu zatrzymuję się, gdy się napiłem prawie nie zwymiotywałem z zmęczenia. O godzinie 9:20 jestem w centrum, pierwsze co podjechałem do baru coś zjeść i na piwko skoro koniec tego ciężkiego wyjazdu to uczciłem to 2 tyskimi.
Na PKS-ie melduję się 10:40 i została tylko godzinka do autobusu, kebaba skonsumowałem bo dawno nie jadłem i kolejne 2 piwka. Autobus podjeżdża szybko skręcam kierownicę i wsiadam do busa. W Katowicach melduję się o godzinie 18. 19:40 miałem pociąg na Czerwionkę, niestety 30 minut opóźnienia eh te nasze koleje. Do domu docieram przed 21. Teraz kilka dni odpoczynku a później lokalnie pokręcić chociaż urlopu dużo może uda się wybrać na Jurę pokręcić. Wyjazd ciężki pierwszy raz w takie rejony się wybrałem, chociaż jak teraz pomyślę to było super. Była to moja trzecia wyprawa z sakwami, i najkrótszy dystans jaki udało się pokonać ale widoki piękne.
Kategoria Bieszczady 2014, do 30 km
- DST 67.34km
- Czas 04:49
- VAVG 13.98km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 4433kcal
- Podjazdy 554m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Ustrzyki Górne - Solina.
Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Niedziela dzień wolny, więc od jazdy również zrobiliśmy sobie wolne. Jednak nie nudziliśmy się bo przed godziną 11 zbieramy się do wejścia na Tarnicę. Z początku myślałem że wyjdzie czasowo tak samo jak na Wysoką w Pieninach, i tu się pomyliłem przeszliśmy około 20 kilometrów ( z Ustrzyk na Tarnicę, z Tarnicy przez Wołosate do Ustrzyk) więc trochę się zdrachaliśmy po tych górach.
Ale naprawdę warto było, widoki coś niesamowitego, chcę tam wrócić jesienią i konkretnie pochodzić z plecakiem i w normalnych butach trekingowych.
Odpoczynek był więc na drugi dzień o godzinie 10 pakowanie, placek po bieszczadzku i można się zbierać w kierunku Soliny. Niby jakoś odpoczęliśmy od roweru, ale tak naprawdę to był nasz najgorszy dzień w trasie. Kierujemy się do Pszczeliny początkowo z górki jechało się świetnie, w Smolniku już się zaczęły podjazdy na szczęście niewielkie ale to była tylko cisza przed burzą. Po 26 kilometrze robimy przerwę nawet już nie pamiętam nazwy miejscowości.
Po 30 minutowej przerwie jedziemy dalej,następnie wjeżdżamy na ścieżkę rowerową która biegnie wzdłóż rzeki San, górki nie za specjalne ale jako że w większości po szutrze trochę sił ubyło. Mijając miejscowość Rajskie wjeżdżamy na drogę główną, na szczęście ruch był niewielki. Od tego momentu podjazd za podjazdem a zjazdy krótkie. Na 52 kilometrze zatrzymujemy się w miejscowości Wołkowyja. Powiem szczerze po tych ciężkich kilometrach które się udał w ten dzień zrobić mówię browar się nam należy.
Zatrzymaliśmy się w restauracji Domek na Rozlewiskiem. Nikt z nas nie pamiętam co to za miejscowość, wiedzieliśmy tylko że coś "W", więc stwierdziliśmy że jesteśmy w Domku Nad Rozlewiskiem w Wilkowyjach hehe.
Browar wypity ruszamy dalej w kierunku Polańczyka, według Gps-a miały być dwa mniejsze podjazdy, niestety Garmin zrobił nas w bambuko i tych podjazdów większych było mnóstwo ( no chyba że już przez te zmęczenie po tych Bieszczadach nas tak wypompowało że wszystko małe było dla nas ogromnym podjazdem). W Polańczyku stwierdzam że ja tu zostaję bo mam już naprawdę dosyć tych Bieszczad i nocnym autobusem wracam do Katowic, ale jak zobaczyłem że musiałbym sam siedzieć do 23, postanawiam że jadę z reszta do Soliny a stamtąd sam do Lesko na autobus.
Z Polańczyka do Soliny również za ciekawie nie było i zmęczenie było ogromne takie że na każdym podjeździe walczyłem a stałem w miejscu, w końcu jakoś się udało pokonać te pagórki i zjeżdżam do samej Soliny sam, znajomi kilka minut po mnie. Wbijamy się na zaporę, kilka fotek całej ekipy, bo tu się po małym pożegnalnym piwie mamy się pożegnać.
Małego piwka nie było, były dwa i po tym drugim stwierdzam że do jutra zostanę ale z rana wyruszam do Leska sam na popołudniowy autobus. Rozłożyliśmy namioty i poszliśmy się pokręcić po Solinie.
Kategoria Bieszczady 2014, do 75 km
- DST 38.55km
- Czas 03:10
- VAVG 12.17km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 2518kcal
- Podjazdy 497m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Cisna - Ustrzyki Górne.
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Tego dnia stało się coś niesamowitego, budzę się rano a ja sam w pokoju i tylko moje sakwy spałem dłużej od innych, po prostu nie możliwe. Pierwsza myśl znajomi mieli mnie już dość i pojechali sami? Pakuję się i schodzę na dół z całym sprzętem na dół patrze na dworze ich niema myślę pojechali. Wchodzę do garażu rowery stoją. Chcieli mnie wkręcić. Prawie im się udało.
Szybko coś wrzucam na ruszt, bo inni już pojedli, no i schodzimy z tej cholernej kempy. Do miejscowości Przysłup zaczyna się to co nas najbardziej wkurza czyli te cholerne podjazdy, jest to nasz 3 dzień z rzędu jazdy więc zmęczenie jest wielkie chociaż do Ustrzyk Górnych mamy 38 kilometrów.
Znów urywam się grupie i jadę sam jest ciężko na górze na parkingu robię sobie przerwę na parkingu aby poczekac na resztę ale nie było ich dość długo więc jadę dalej. Z Przysłupa do Kalnicy całkiem miły zjazd, jednak od tej miejscowości przez Smerek, Wetline drogą nr 897 do samych Ustrzyk G. ciągle w górę. Zmęczenie coraz większe.
Szczerze mówiąc już tej Wielkiej Pętli Bieszczadzkiej miałem dość, a przede mną jeszcze Przełęcz Wyżna która sprawiła mi dużo trudności. Udało mi się stawić jej czoła by do samych Brzegów Górnych mieć miły zjazd, po którym czekał ostatni większy podjazd przed Ustrzykami. Ostatkami sił pokonuje to ostatnie przewyższenie i prosto przed siebie w kierunku punktu docelowego.
Przy znaku Ustrzyki Górne, postanawiam zrobić zdjęcie że udało mi się tu dojechać, dzwonię również do znajomych jak daleko są i czy coś się po drodze nie stało. Na szczęście nic złego się nie stało, byli na Przełęczy Wyżnej. Po zrobieniu zdjęcia wpadłem na pomysł aby zażartować na portalu społecznościowym aby dać ogłoszenie, czy ktoś nie chce kupić roweru. Odzew na ogłoszenie bardzo mały czyżby te kilka tysięcy kilometrów przejechanych ich odstraszyło? . Umawiamy się że jadę sprawdzić pole namiotowe i mamy spotkać się w schronisku "Kremenaros". Wszystko sprawdzone i postanawiamy zostać w schronisku aby się wyspać, ponieważ zostajemy tu na dwa noclegi bo trzeba wejść na Tarnicę.
Poźniej kolacja i wybieramy się na koncert do schroniska grał Paweł Czekalski.
Kategoria Bieszczady 2014, do 50 km
- DST 62.60km
- Czas 03:27
- VAVG 18.14km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Kalorie 539kcal
- Podjazdy 2821m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sanok - Cisna.
Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Wstajemy bardzo późno bo o godzinie 11,śniadanie i próbujemy naprawić rower, niestety trzeba podjechać do rowerowego. W rowerowym niby fachowcy a mieli pojęcie o naprawie tyle co nic. Bierzemy się jeszcze raz za to sami, po zastanowieniu się przekładam podkładki z jednej strony na drugą i wszystko śmiga idealnie ( podejrzewam że w rowerowym gdzie przed wyjazdem wymieniałem ośkę coś mi popierdzielił serwisant).
Usterka naprawiona spotykamy jeszcze koleżankę z którą siedzieliśmy do 3 rano ucinamy krótką pogawędkę i ciśniemy w kierunku Cisnej bo podjazdy będą coraz to konkretniejsze a żeby być przed zmrokiem. Omijamy bokiem Zagórze ponieważ jakieś wykopki na drogach od kilku lat i jedziemy przez Manastarzec w kierunku Hoczewa. Praktycznie cały czas pod górkę, do tego temperatura i lekki wmordewind daje nam się we znaki.
Zmęczeni docieramy do Nowosiółek gdzie w Muzeum Przyrodniczo - Łowiecki "Knieja" robimy 40 minutowy postój, pomimo zmęczenia postanawiamy wziąść po piwku gorszego piwa z kija nie piłem praktycznie bez gazu.
No i przyszedł czas się zbierać bo jak pojedziemy w takim tempie jak do Nowosiółek to do Cisnej dojedziemy bardzo późno. Niestety dalej również nie było łatwo te lekkie przewyższenie mocno dawało w kość i co jakieś 10 kilometrów robiliśmy krótkie przerwy. W Baligrodzie spotykamy sakwiarzy ( pierwsi po drodze) którzy jechali od Przemyśla w odwrotnym kierunku co my do Rzeszowa.
Porozmawialiśmy z chłopakami, o ich wyprawach i naszych no i niestety trzeba ruszać dalej bo będzie coraz ciężej. Od Baligrodu zaczęło się coraz ciężej no i w Jabłonkach zaczęło się najgorsze 10% podjazd. Pod samym podjazdem organizuje przerwę aby coś skonsumować aby dodało sił. Było dużo narzekania po cholerę żeśmy się w te rejony wybraliśmy.
Nie chciałem dalej prowadzić tej rozmowy bo mogło to się skończyć większą kłótnią, urywam się od reszty i sam kręcę po serpentynach. Tak się zawziąłem że nawet nie wiem ile ten podjazd miał długości, wjechałem bez żadnego odpoczynku. Lekko nie było ale myślami byłem za ta nagrodą która na mnie czekała na górze w postaci super zjazdu w dół do samej Cisnej.
Zjazd super max wyciągłem na dłuższej prostej 50 km/h mogło przekroczyć 60 a może i więcej ale zakręty co chwile i balem się poglebić więc lekko i co chwile hamulec był przeze mnie używany.
W centrum melduje się pierwszy, czekam na resztę 20 minut, dojeżdżają i szukamy noclegu o który również nie było łatwo. Znaleźliśmy go w Bacówce pod Honem. Wrzucamy coś na ruszt i po godzinie 21 udajemy się na nocleg, wcześniej zakupy w spożywczaku. Podjazd pod schronisko po kamieniach na rowerze był nie możliwy więc z trudem wpychamy rowery pod górkę. Pomagamy znajomej która się przewróciła a facet który schodził z swoja dziewczyną nawet jej nie pomógł a tylko po niej przeszedł jak bym takiego dopadł to ma od razu w ryja.
Logujemy się, rowery chowiemy do garażu i przy piwku na stołówce miło spędzamy czas przy grze w karty i domino.
W przewodniku Bieszczadzkim pisali że ten kościół wybudowany został w jedną noc.
Baligród.
Na trasie.
Kategoria Bieszczady 2014, do 75 km
- DST 98.83km
- Czas 04:51
- VAVG 20.38km/h
- VMAX 39.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Kalorie 4121kcal
- Podjazdy 120m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Szczawnica - Łącko - Nowy Sącz, Krosno - Sanok.
Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Tak jak pisałem pokój mieliśmy na dwa dni opłacony bo być tutaj i nie wejść na Wysoką było by grzechem. O godzinie jedenastej busem podjeżdżamy do Jaworek aby przez wąwóz Homola wejść na Wysoką. Po drodze na górę mieliśmy atrakcję w postaci zejścia z hali 800 owiec i baranów. O godzinie 14 jesteśmy na szczycie, robimy zdjęcia z tabliczką że zaliczyliśmy kolejny szczyt Korony Gór Polski.
Szybkie zejście, zwiedzamy jeszcze Szczawnicę, odwiedzamy restaurację Koci Zamek i udajemy się do domu.
Następnego dnia o godzinie 11 zakładamy sakwy, chcieliśmy wcześniej wyjechać ale do 10 padało więc czekamy ale przeszło. Dziękujemy i żegnamy się z miłą właścicielką. Gdy usłyszała gdzie chcemy dojechać złapała się za głowę i nie wierzyła w to co słyszy.
Jesteśmy już w drodze, z początku za fajnie się nie jechało bo drogi mokre, chłodno ale po jakiś 10 kilometrach wyszło słońce i całkiem przyjemnie się już kręciło. Przyjemnie dlatego że było lekko z górki, przez Tylmanową docieramy do Zabrzeża i na 18 kilometrze naszym oczom ukazał się Orlen więc jak tradycja to tradycja kawa i hot-dog.
Pojedzeni opici kierujemy się przez Łącko do Starego Sącza, przed Łąckiem mamy spore przewyższenie 9 % ale jesteśmy zaprawieni już w boju więc co to nas. Jednak nie było tak łatwo jak nam się wydawało że jesteśmy zaprawieni w boju. Ale niema co narzekać to tylko jeden w dniu dzisiejszym podjazd. Docieramy do Starego Sącza za sobą mamy 38 kilometrów na licznikach, siadamy na rynku i tu analizujemy czy starczy nam urlopu.
Niestety wzięliśmy pod uwagę pogodę i to że musimy jeszcze wejść na Tarnicę. Postanawiamy że podjedziemy do Sanoka autobusem. Więc ruszamy do Nowego Sącza na dworzec PKS zorientować się czy coś jedzie w kierunku Sanoka. Po 40 minutach docieramy na docelowe miejsce, szybko na poszło było lekko z górki. Jechał tylko autobus do Krosna a tam przesiadka.
Kierowca nie chciał za bardzo wziąść rowerów ale machnął ręką i powiedział że mamy pięć minut na rozkręcenie i spakowanie wszystkiego. Po 4 godzinach meldujemy się w Krośnie i tu fatal error nic nie jedzie do Sanoka.
Więc po godzinie 17 ruszamy mamy do pokonania 38 kilometrów w kierunku Sanoka. Trasa całkiem spoko raz z górki raz pod górkę, jednak jazda busem w upalny dzień bez klimy bardziej nas wymęczył niż te 60 kilometrów do Nowego Sącza.
Co 10 kilometrów robimy sobie krotką przerwę. Po kilku kilometrach coś zaczyna piszczeć przy moim rowerze w tylnim kole. Zatrzymuje się badam sytuacje okazuje się że tarcza hamulca obciera o klocki, próbuje wyrególować ale po kilku kilometrach tarcza jeszcze bardziej daje czadu no tak to się nie da jechać.
Decyduje się na ściągnięcie urządzenia hamującego i jadę 20 kilometrów bez tylniego hamulca. Raz się zapomniałem i bym wjechał do rowu, ale jakoś udało się dojechać do Sanoka. Szybka kolacja w Macu i o 21 meldujemy się na pole namiotowe tu bierzemy domek za 20 złoty bo namiot by kosztował 15 więc 5 złoty w tą czy tą nie robi różnicy.
Po ogarnięciu wpada znajoma koleżanki i siedzimy do 3 rano rozmawiając. Szkoda że następnego dnia wstaliśmy o godzinie 11 i nie było czasu aby pozwiedzać Sanok, a podobno warto.
San.
Kategoria Bieszczady 2014, do 100 km
- DST 65.39km
- Czas 03:23
- VAVG 19.33km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1648kcal
- Podjazdy 179m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czarny Dunajec - Nowy Targ -Niedzica - Szczawnica.
Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Tak jak w poprzednim wpisie pisałem dzień trzeci przerwa w Czarnym Dunajcu. Deszcz padał cały dzień ale nie odpuściliśmy i po Czarnym troszkę pochodziliśmy, wróciliśmy przemoknięci jak cholera ale przynajmniej nam się nie nudziło siedząc w pokoju.
Czwartego dnia wstajemy szybko pakujemy się, żegnamy z miłą właścicielką. Początkowo niebo było zachmurzone więc były obawy czy dojedziemy do Szczawnicy.
W Ludźmierzu wyszło słońce, od razu lepiej się jechało,było z górki i w Nowym Targu byliśmy bardzo szybko. Tutaj robimy postój i decydujemy którędy dojechać do Niedzicy, początkowo jechaliśmy bocznymi ale one nas wyprowadziły z powrotem na główną drogę. Źle się nie jechało, było szerokie pobocze więc nie było źle.
Jednak W Frydmanie zaczął się stromy podjazd, męka nie samowita, jechałem przed resztą po jakimś czasie ich straciłem, ale przerwy robiłem bo na jeden raz nie dałbym rady. Podjeżdżając wpadłem na pomysł aby odesłać namiot pocztą do domu.
Po ponad godzinnym podjeździe, myślałem że jestem na końcu tego cholernego podjazdu, wydawało mi się że zrobiło się płasko ale nic z tego, jak później zobaczyłem na wykresie GPS-a było lekkie przewyższenie. Z wielkim trudem wjechałem na te cholerne przewyższenie ale ta nagroda w postaci zjazdu do samej Niedzicy coś pięknego.
Po drodze zjazdu piękne widoki na jezioro Czorsztyńskie i ruiny zamku. W niedzicy pod zamkiem zameldowałem się pierwszy, tłumy ludzi jedna babka prawie mi pod koła wpadła. Znajomi docierają i robimy godzinną przerwę na zrobienie zdjęć, wejścia na zaporę i ustalenia trasy gdzie postanowiliśmy jechać słowackimi drogami a następnie ścieżką rowerową wzdłóż Dunajca
Zamek w Niedzicy.
Nie obyło się bez przerwy w barze na słowackie piwo. Dalej ruszamy ścieżką rowerową aż do samej Szczawnicy. Widoki po drodze na Trzy Korony i na Dunajec płynący bezcenny. Na ścieżce rowerzystów, wycieczek pełno. Niektórzy wycieczkowicze nawet nie myśleli o tym aby ustąpić miejsca rowerom więc przez siostrę zakonną wpadłem na dużą ilość kamieni ledwo co wyrobiłem i nie upadłem.
Do Szczawnicy udało się do jechać po godzinie 14, ulokowaliśmy się w restauracji na obiad i w celu poszukania agroturystyki bo tu tez mamy zostać dwa dni bo chcemy wejść w ramach Korony Gór Polski na Wysoką.
Z noclegami był duży problem ceny zaporowe albo brak wolnych miejsc na duże szczęście znajoma poszła do baru po piwo i zapytała o jakieś tanie noclegi czy czegoś panie z obsługi nie wiedzą i nagle młoda dziewczyna mówi że możemy u niej wynająć pokój za 35 złoty, szybko się nie zastanawiamy i bierzemy.
Po godzinie 17 zbieramy się do owego domu i to co zobaczyliśmy za tą cenę przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania nowo wybudowany dom, warunki ekstra, lodówka w pokoju duży telewizor no to mundial uda się obejrzeć, łazienką duża no po prostu super.
Kategoria Bieszczady 2014, do 75 km
- DST 60.91km
- Czas 03:10
- VAVG 19.23km/h
- VMAX 39.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1428kcal
- Podjazdy 641m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Maków Podhalański - Rabka Zdrój - Czarny Dunajec.
Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Pobudka około godziny 8 ( to znaczy ja bo długo spać nie umiem ), znajomi wstają godzinkę później, ja oczywiście w ciągu tej godziny zdążyłem wypuścić powietrze z materaca ( na matę z Termaresta jakoś szkoda mi było wydać 400 złoty, więc kupiłem sobie materac w Biedrze za 10 złociszy bez problemu dał radę tylko z pompowaniem to masakra), poskładać namiot i cały pozostały mandżur.
Przed godzina 9 znajomi wstają i szybko biorą się za pakowanie aby jak najszybciej wyjechać bo prognoza pogody wskazywała jakieś opady koło 17.
Po przejechaniu 3 kilometrów zatrzymujemy się na Orlenie tradycyjnie już jak co roku aby rano wypić kawę i zjeść hot-doga. Początek drogi bardzo przyjemny, płasko jak po stole w dobrym tempie pokonujemy pierwsze 10 kilometrów.
Niestety w Osielcu zaczynają się podjazdy, wczorajsza jazda dawała o sobie znać i ten długi podjazd nie przyszedł nam łatwo. Znajoma się starała ale w pewnym momencie zeszła z roweru i poprowadziła rower.
Wjechałem jako pierwszy i ja kto na górze czekała na mnie niespodzianka długi zjazd aż do samego Jordanowa. Moja radość długo nie trwała, ponieważ moim oczom ukazał się znak serpentyny i 7% przewyższenia.
Postanawiam poczekać na znajomych jednak długo ich nie było więc ruszam na podbój 7% podjazdu i poczekam na nich w centrum Jordanowa. Po 5 minutach pojawia się kolega a 10 minut za nim koleżanka. Krótka przerwa uzupełnienie bidonów i można ruszać dalej w kierunku Naprawy z kolejnymi podjazdami.
Przecinając zakopiankę wjeżdżam do Skomielnej Białej i sam udaję się do Rabki Zdrój. Tutaj czekam na znajomych i po ich przyjeździe znajoma oznajmia że do Nowego Targu podjedzie pociągiem, bo opadła z sił i nie wie czy da radę tam dojechać. Jak na jej złość żadnego pociągu nie było i była zmuszona jechać dalej.
Na drodze do Rabki Zdrój.
W Chabówce robimy dłuższą przerwę w pizzerii. Pojedzeni można jechać dalej nie zrobiliśmy tego samego błędu co w Wadowicach i obiad był dużo lżejszy.
Jadąc dalej w Rabie Wyżnej dopadł mnie kryzys, a w Bielance gdy tak sam jechałem i zobaczyłem podjazd jaki mnie czeka zastanawiałem się na co ja się zgodziłem żeby robić Bieszczady.
Mówi się trudno jak chciałem tak mam po zjeździe troszkę radości było, podczas krótkiej przerwy ustalamy że lepiej jechać do Czarnego Dunajca niż do Nowego Targu, kilometrów tyle samo a o agroturystykę powinno być łatwiej, a następnego dnia miało cały czas padać i w namiocie tak siedzieć to by nie było fajne.
Udając się już w kierunku Czarnego Dunajca droga nie była zła ale za to jak na złość 10 kilometrów do celu dopada nas cholerny wmordewind. Walka z wiatrem daje nam mocno popalić a do tego zaczęło kropić. Szkoda że były chmury bo lekko było widać zarysy Tatr, a tak by były piękne widoki mimo walki z wiatrem.
Docieramy do centrum i zaczynamy szukać agroturystyki. Udało się u bardzo miłej pani wynająć pokoik za 20 złoty od osoby z prysznicem, a mało tego na dole była jeszcze produkcja oscypków. Znajomi zaraz kilka kupili, ja niestety za tym nie przepadam.
W Czarnym Dunajcu zostajemy dwa dni bo jutro ma cały dzień padać a po drugie nie przyzwyczajeni do jazdy po wzniesieniach takie typu dzień przerwy się przyda na zregenerowanie sił.
Kategoria Bieszczady 2014, do 75 km
- DST 75.72km
- Czas 03:40
- VAVG 20.65km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1708kcal
- Podjazdy 383m
- Sprzęt KROSS Evado 2.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Oświęcim - Wadowice - Maków Podhalański.
Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0
Nadszedł dzień rozpoczęcia urlopu. W piątek wyruszamy z rowerami na samochodzie do Oświęcimia na pole namiotowe, aby następnego dnia wyruszyć w trojkę w Bieszczady przez Szczawnicę.
Zaczynamy ja dopiero w sobotę ponieważ znajomi w piątek wybrali się na koncert Soundgarden. Z samego rana pakujemy namioty, szybkie śniadanie, wytyczenie trasy i możemy ruszać na trasę.
Przejeżdżając przez Oświęcim kierujemy się na Wadowice przez Piotrowice bocznymi drogami w kierunku Frydrychowic. W Wadowicach meldujemy się dosyć szybko. Zwiedzamy rynek ilość turystów nas odstrasza, robimy parę zdjęć i następnie udajemy się na obiad.
Po konsumpcji, niestety chyba za dużo tego jedzenia jakoś opadliśmy z sił a do tego ten upał, po prostu się odechciało.
Ale cóż cel na dzisiaj to pole namiotowe w Makowie Podhalańskim, fajnie by było się szybko zalogować. Szybko niestety się nie udało ponieważ zaczęły się przewyższenia, była to nasza pierwsza wyprawa w takie rejony więc z początku łatwo nie było ( jak się okaże te początkowe przewyższenia to było nic z tym co nas później czekało).
Z Wadowic jedziemy głównymi drogami do Mucharza a następnie wzdłuż rzeki Skawa by prosto przed siebie dotrzeć do Suchej Beskidzkiej.Przewyższenia coraz bardziej stają się uciążliwe więc w Suchej robimy 30 minutową przerwę. Odwiedzamy Karczmę Rzym, szybki zakup wody, baterii do GPS-a i ruszamy dalej do Makowa Podhalańskiego.
W drodze do Makowa robimy jeszcze krótkie przerwy bo pagórki spowodowały u nas zmęczenie, a nie chcieliśmy zdrachać się i robić po pierwszym dniu jazdy dnia przerwy. Po godzinie 19 docieramy na pole namiotowe Jazy, opróżniamy jedną z sakw i z kumplem udajemy się do spożywczaka po kolacje i jakieś piwko na wieczór.
Kategoria do 100 km, Bieszczady 2014