avatar Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny. Mam przejechane 101021.32 kilometrów w tym 0.00 Jeżdżę z prędkością średnią 21.85 km/h.
Więcej o mnie.

Tak jest teraz:

button stats bikestats.pl

Tak było wcześniej

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy luk85.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:694.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:36
Średnia prędkość:20.07 km/h
Maksymalna prędkość:42.50 km/h
Suma podjazdów:5292 m
Suma kalorii:17521 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:46.30 km i 2h 18m
Więcej statystyk
  • DST 29.58km
  • Czas 01:26
  • VAVG 20.64km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 744kcal
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Po pracy, lokalnie.

Wtorek, 13 stycznia 2015 · dodano: 13.01.2015 | Komentarze 0


Wpadam do domu, szybka szama obiadu i póki jeszcze widno wybieram się sprawdzić czy łańcuch chodzi tak jak powinien po ostatnim zerwaniu i zakuciu go na nowo.
Wszystko ok, jutro mogę do pracy  śmigać na rowerze :D.

Trasa: Czerwionka - Dębieńsko - Czuchów - Szczygłowice - Książenice - Kamień - Leszczyny - Czerwionka.


Kategoria do 30 km


  • DST 58.12km
  • Czas 02:53
  • VAVG 20.16km/h
  • VMAX 35.30km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 1467kcal
  • Podjazdy 338m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#A miało być tak pięknie.

Niedziela, 11 stycznia 2015 · dodano: 11.01.2015 | Komentarze 2


Pogoda ostatnio nie rozpieszczała, ciągle jakiś deszcz lub wiatr zniechęcał do wyjścia na rower.
Wczoraj sprawdzam meteo.pl i ma być może nie ładnie, ale można kręcić. O godzinie 9:00 jestem już w trasie w kierunku Żor.
Miał być spontan, najpierw Żory a później się zobaczy, polecę na free, tak aby 50 km dziś pękło. Ale w Żorach postanawiam odwiedzić powiat Pszczyński, zerkam do Google Keep, czy w tym powiecie jakiejś gminy mi nie brakuje, patrzę i gmina Miedźna pozostała do odwiedzenia.
No to dawaj jadę na Pszczynę, kolano nie dokuczało, ale coś lewa noga odmawiała posłuszeństwa, nie wiem co jest grane, może przeciążyłem ją ćwiczeniami za które się ostatnio zabrałem aby forma była lepsza.


Cała droga moja.

Za Suszcem puste drogi fajnie się kręciło bo z wiatrem, z powrotem będzie wmordewind, ale co tam daje dalej setka dziś musi pęknąć.
Dojeżdżając do Pszczyny krótka pauza na zrobienie zdjęcia ledwie widocznego Beskidu.


Beskidy!

Dalej już na zamek, odwiedzić park gdzie można fajnie posiedzieć i się odciąć, konsumuje bułę, parę fotek w parku i mozna ruszać dalej w kierunku Miedźna.


Park przy zamku.







Koniec tego dobrego ruszam dalej po ostatnia gminę w powiecie pszczyńskim. Drogą 933 docieram do skrzyżowania z krajową "1", i tu się trochę pogubiłem. Ale od czego jest wujek google, załączam navi i ... niech ich szlak jasny trafi wyprowadził mnie na jakieś bagna. Rezygnuję z pomocy i jadę na własny rachunek trudno w razie czego będę błądził.
Wbijam z powrotem na drogę 933 w kierunku Ćwiklic. Na skrzyżowaniu pod biedrą, odbijam w lewo na Bodzów. Znaku tej miejscowości nie było, ale jadę dalej. Nagle moim oczom ukazał się znak ostatniej gminy w powiecie Pszczyńskim.
Jest Miedźna zaliczona.


Ostatnia gmina zaliczona w tym powiecie.

Ostatnia gmina  w powiecie zaliczona no to wracam na drogę 933 w kierunku Pszczyny. 



Dobijam do 933 i nagle wmordewind mnie blokuje, będzie ciężko wrócić ale co tam jadę. Średnia prędkość spadła masakrycznie, jak było 22-25 tak spadła do 15-18 a nawet do 11-13 na podjazdach.
Myślę w takim tempie to się zesram, postanawiam nacisnąć pod górkę i na 58 kilometrze szlak trafił łańcuch, po prostu się zerwał gdy przycisłem. Cos ten nowy rok mnie blokuje.
A miał dziś seta pęknąć eh :/ .
Wyłączam endomondo, ściągam licznik i z buta z rowerem 8 km do Pszczyny na PKP ale niestety trzeba 3 godziny czekać na cug do Szczejkowic a później 11 km z buta.
Dzwonię do kumpla co posiada kombi czy po mnie nie podjedzie? Pierwszy telefon i odmówił był zajęty. Mówi się szkoda, ogarniam jakiś spożywczy, wchodząc do niego,kumpel dzwoni że już się zbiera i że ma czekać na parkingu przy zagrodzie z żubrami.
Uratował mnie życie.
Podjeżdża, ściągam koła i pakujemy Krossa na tył. Miała być dziś setka, wyszło jak wyszło, szkoda mogła być kolejna setka do kolekcji. 
Kolejna gmina do kolekcji: Miedźna.


Kategoria do 75 km


  • DST 34.20km
  • Czas 01:48
  • VAVG 19.00km/h
  • VMAX 30.30km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Kalorie 863kcal
  • Podjazdy 237m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#DPD 1

Środa, 7 stycznia 2015 · dodano: 07.01.2015 | Komentarze 0


Trasa: Czerwionka - Rybnik - Czerwionka.


Kategoria do 50 km, DPD


  • DST 49.12km
  • Czas 02:41
  • VAVG 18.31km/h
  • VMAX 30.30km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Kalorie 1239kcal
  • Podjazdy 314m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Zapomniałem tytułu wpisu.

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 06.01.2015 | Komentarze 0


Dzisiejszy dzień miałem lekko ustawiony na kręcenie, wczoraj gustav dał cynk czy jedziemy na hołda. Niestety odmówiłem rano, budząc się o 9:00 pisze sms-a, że odpuszczam, nigdy juz nie będę robił za szofera, normalnie męka miałem byc o 2:00 pod lokalem ale jak to bywa najebańców ciężko wyciągnąć z lokalu i spakować do auta.
No trudno dziś nie pośmigam na rowerze, ale po 10:30 jak się matka wzięła za sprzątanie, bo czarna mamba miała przyjść po hajs, no po prostu nie szło wytrzymać.
Wstaję i do piwnicy gdzie ojciec również był skitrany przed matką, biorę rower i ruszam w jak najdłuższą przejażdżkę.
Kierunek Szczejkowice aby obczaić czerwony szlak, jechałem nim ale nie w całości i teraz też kawałek nim podążam.




Czerwony szlak.

Muszę kiedyś cały ten czerwony zjechać, nawet nie wiem czy to jakaś pętla, ale zapowiada się ciekawie.
Oznaczenia kierowały dalej prosto, ale ja postanawiam na krzyżówce z niebieskim skręcić na ten drugi kolor który już znam, by po chwili znów trafić na ten pierwszy.





Dalej już w kierunku Orzesza przez Palowice. Na bocznych drogach nie było źle, ale uważać trzeba było.


Na pauzie.


Jakaś kopalnia.

Po krótkiej przerwie na przystanku w Bojkowie czy Bujakowie już sam nie wiem, jadę na Chudowski zamek.
Na zamku ludzi pełno spacerowało z dzieciakami i jeden pan rozwalił mnie na maksa szedł na spacer z kozą, niestety nie zdążyłem tego uwiecznić na zdjęciu.


Chudów.

Dalej już kierunek do domu, bo matka wzywa na powitanie księcia w czarnej sukience. A chęci były wielkie aby dalej pokręcić mimo tego że palce u nóg już całkiem zmarzły.
W Ornontowicach z kępy na hamulcu zjeżdżam po szklanka masakryczna.


Cień pierwszy raz mi się udało uchwycić.




Dzień należy zapisać do udanych, chociaż szkoda że w nie większej grupie, ale zawsze coś że człowiek się ruszył.
A i czarna mamba mnie nie zjechała że mnie mało widzi w świątyni oddających hajs.

Trasa: Czerwionka - Palowice - Orzesze - Ornontowice - Chudów - Ornontowice - Czerwionka.


Kategoria do 50 km


  • DST 136.20km
  • Czas 06:32
  • VAVG 20.85km/h
  • VMAX 33.40km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Kalorie 3424kcal
  • Podjazdy 750m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

#Góra św.Anny cel nie zrealizowany.

Sobota, 3 stycznia 2015 · dodano: 03.01.2015 | Komentarze 1


Pomysł na dzisiejszego tripa zapodał gustav. Umawiamy się pod kąpieliskiem Ruda na godzinę 9:00. Stawiła się trójka a czwarty członek ekipy czekał na nas na Rudach. Od samego początku mocne tempo, początkowo udawało mi się jakoś aż za bardzo nie odstawać. Niestety za Rudami już tak różowo nie było, coraz częściej zostawałem i ekipa musiała zwalniać przeze mnie.
Troszkę mi głupio, myślałem że nie będę taki najgorszy ale przejechane kilometry szybko zweryfikowały moje możliwości, mówiąc szczerze nie ta liga. Przed 40 kilometrem chciałem zrezygnować, ale chłopacy mnie jakoś zmobilizowali, i jechałem dalej. 
Na bodajże 45 kilometrze złapałem  snejka, 10 minutowy postój na zmianę dętki i dalej w drogę. Początkowo po przerwie jeszcze jakoś szło ale od 60 kilometra zaczęły się kłopoty. Ekipa odjechała, starałem się jeszcze odrobić stracony dystans, niestety dojeżdżając już do drogi na Anna Berg odcięło mnie całkowicie. Myślę powalczę, spróbuję ale nie odcięcie totalne. 
Informuję resztę załogi że ja wracam, że rezygnuję, próbowali  mnie jeszcze przekonać że tak blisko celu a ja odpuszczam.
Sorry wielkie panowie ale naprawdę nie dałbym rady.


Gliwicki Zalew.

Wracam, jadąc już swoim tempem około 20 km/h po pięciu kilometrach robię 20 minutową przerwę. Wyciągam szamanie które miałem na drogę ale nie wiele to pomogło. Dobijając swoim tempem do Kotlarni odczuwam ból w lewym kolanie, początkowo było to tylko lekkie kłócie ale później to już masakra.


Obóz w Kędzierzyńskich lasach.



Jakby tego było mało po przebitej dętce, i bólu kolana, zaczęła mi szwankować coś korba, przypuszczam że to support, po skończeniu wpisu trzeba się udać wybadać sytuację co jest grane. Mało tego na drodze jeszcze dzik stanął i się patrzy w moją stronę no to ja już całkiem posrany, na szczęście spierdzielił w las.
W Goszycach wstępuję na obiad do Złotego Bażanta, schaboszczak polepszył mi nastrój, ale nie na długo bo w Sierakowicach kolano dawało o sobie coraz bardziej znać. Ból na podjazdach nie możliwy ale jakoś się kulam, prędkość max 18 km/h.
W Żernicy krótka przerwa na Orlenie, i chyba przerwa nie potrzebna bo nagle zaczął mocniej wiać wmordewind, eh :/ .
Do domu docieram 5 minut przed 16.
Szkoda że nie wyszło tak jak miało być, odpuściłem, jeszcze raz PANOWIE WIELKIE SORRY.

Kategoria powyżej 100 km


#Podsumowanie 2014.

Piątek, 2 stycznia 2015 · dodano: 02.01.2015 | Komentarze 1


Niektórzy podsumowania pisali w Sylwestra albo w Nowy Rok. Niestety ogarnięcie zajęło mi więcej czasu niz przypuszczałem a to miało być spokojne zakończenie Starego Roku, ale tak z znajomymi przypierdzieliłem w tamburyn, że KONIEC ŚWIATA.
I po ostatniej jeździe w 2014 roku. Dystans nawet, nawet, ale zawsze coś, lepiej to niż wcale.
Jako że rok 2014 dobiegł końca, skusiłem się na małe podsumowanie mijającego roku. Plan i cele były ambitne, większość nie udało się zrealizować, ale i tak nie jest źle. Główny cel aby przekroczyć 5000 km, we wrześniu stał się faktem. Szkoda że licznik zatrzymał się na tym co jest bo do 7000 km niewiele brakło.
Z wszystkich miesięcy najlepszy okazał się wrzesień. Tyle kilometrów w jednym miesiacu nigdy nie wykręciłem, ale teraz wiem że ten wynik mogę bez problemu poprawić.
Największą ftopę można przypisać do czerwca tylko 347 km, nie wiem czemu odpuściłem, może brak jakiejkolwiek motywacji? Po prostu nie wiem.
Co do podsumowań miesięcy, najbardziej jestem z pierwszych i ostatnich miesięcy zadowolony, nawet się nie spodziewałem ze tak szybko rozpocznę sezon i ze po 1 kwartale będę miał tałzen przejechanych km. Ostatni kwartał 2014 r. rownież przeszło 1000 km udało się wykręcić. Zimowe miesiące nigdy nie były dla mnie mocną stroną poprostu je odpuszczlem przez temperatury.
Urlopowe wojaże w ostatnim momencie zostały zmienione na Wielką Pętle Bieszczadzką. Pierwszy raz wybraliśmy się w takie rejony i trzeba przyznać było ciężko. Kręcenie z sakwami po górach do łatwych nie należy ale się udalo. Podczas calego tego tygodnia napięcie i wcurwienie bylo duże, po co nam był ten kierunek. Teraz jak tak sobie myślę to napewno jeszcze raz na rowerze tą pętlę przejadę. Bieszczady coś pięknego, widoki piękne a jest plan tam wpaść i z buta na szlakach potyrać.
Inne mniejsze cele w większości nie zostały zrealizowane, a to przez pogodę a to przez brak motywacji i chęci że samemu trzeba jeźdźić.
W wrześniu dołączył stary znajomy i wiem że w nowym roku będzie kompan do jazdy. Chociaż mieszkańcy Rybnika z którymi udało ostatnio się pokręcić, jeszcze nie raz dadzą się skusić na jakiś trip.
Końcówka roku i dopadł mnie pech. Jak przez cały rok się udawało bez jakich kolwiek przygód, tak w grudniu jedno zdarzenie zepsuło całe 12 miesięcy przez samochód który mnie przybrał lusterkiem. Awarii większych nie bylo jedna dziurawa dętka w calym roku nie jest źle. Z podsumowania to by bylo na tyle, planów na 2015 rok nie będę przedstawiał bo znowu ich się nie uda zrealizować. Chociaż jeden cel mogę zdradzić - 10000 km to jest ten największy cel.
Od jutra biorę się za 2015, nie ma że boli.


Zdjęcie numer 1 w 2014 roku.