avatar Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny. Mam przejechane 101021.32 kilometrów w tym 0.00 Jeżdżę z prędkością średnią 21.85 km/h.
Więcej o mnie.

Tak jest teraz:

button stats bikestats.pl

Tak było wcześniej

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy luk85.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 91.99km
  • Czas 05:50
  • VAVG 15.77km/h
  • VMAX 37.49km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 2338kcal
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt Batavus
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Wzdłóż morza, pozwiedzać Zelandie.

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 23.10.2015 | Komentarze 0


Pobudka o godzinie 7:00, szykowanko, sprawdzenie trasy na mapie ( pożyczonej od szefa ), i po godzinie 8 już w drodze.
Plan na dziś, zrobić tripa wzdłuż morza. Szczerze mówiąc rower dobry, ale zastanawiało mnie jak taki dystans dam radę przejechać bez SPD, człowiek się przyzwyczaił, i nawet podczas wcześniejszych małych tras pojawiał się odruch nogi aby się wypiąć na zwykłych pedałach ( przyzwyczajenie co zrobić ).
Początkowo z kumplem, rozkminiamy oznaczenia dróg rowerowych, w końcu coś nowego trzeba się przyzwyczaić. Już na samym początku w miejscowości Wilhelminadorp zamiast przejechać przez most zwodzony na drugą stronę kanału, jedziemy prosto i wbijamy do Goes czego nie chcieliśmy.


Jedziem pozwiedzać Zelandie.



Wmieście troszkę błądzimy, nie umiemy wbić na odpowiednią ścieżkę w kierunku Zierikzee, no ale po kilku sprawdzeniach na mapie i OSM AMD, ogarniamy co i jak.
Jedziemy wzdłuż drogi ekspresowej, ścieżką pod mocny wiatr, niestety mi się jedzie jakoś ciężko, kumpel poszedł mocno do przodu, a mnie cos zaczęły boleć piszczele.
Miało być wzdłuż morza, ale na moment odbijamy w kierunku miasteczka Kortgene, szybkie spojrzenie na mapę jakim numerami ścieżek mamy jechać, ale żeby tak często nie sprawdzać, i nie zniszczyć szefowi mapy bo wiało konkretnie, spisujemy numery ścieżek na telefonie.  
Szczerze gdy spisaliśmy te numery, można powiedzieć że opanowaliśmy już te oznaczenia, i mówiąc szczerze po rozgryzieniu tych znaków, stwierdziliśmy że ścieżki rowerowe w tym kraju są lepiej oznakowane, niż drogi w Polsce.
Parę fotek z Kortgene.






Kościół protestancki.


Centrum Kortgene.

Następnie przejeżdżamy przez miejscowość Geersdijk, aby dotrzeć na plażę do Wissenkerke. Ludzi dużo na spacerach po plaży, rowerzystów z minuty na minutę coraz więcej, widoki piękne, pogoda super cóż więcej do szczęścia potrzeba.











Pozwiedzane, zdjęcia porobione, udajemy się w kierunku mostu ( podobno najdłuższego w Holandii, tak coś kumpel wyczytał ).
Jedzie się świetnie bo z wiatrem ( na razie ), mijając po drodze wiatrakowe elektrownie ( myślałem że będzie ich znacznie więcej ).
Jadąc droga na most, kumpel nieźle mnie odsadza, i zostaje w tyle męczę się coraz bardziej, a do tego coś mi na 1 i 2 biegu rower wydaje dźwięki nie do zniesienia.
Jakoś się udało dostać na ten most, i postanawiamy jechać na cypel zobaczyć otwarte morze. Widoki poza morzem, czyli te kurorty, plaże, wydmy super! Na cyplu parę fotek, postanawiamy coś zjeść, bo po 45 kilometrach, ssanie się załączyło.








Na moście.






Na cyplu.





Czas najwyższy zbierać się i jechać już w kierunku Veere. Przed tym tripem jedyne co mnie martwiło że nie mamy, żadnej dętki na zapas, kluczy do odkręcenia koła, i pompki.
I niestety moje obawy się sprawdziły, jadąc już z cypla, zauważam że w przednim kole mam mało powietrza. Mówię do kumpla, świetnie lepiej być nie może i co teraz? Dziwne to było że powietrze nie zeszło do końca, i szło jechać, był pomysł aby dzwonić do szefa aby podjechał po mnie, ale skoro da się jechać jedziemy dalej, tych których po drodze się pytaliśmy czy ma pompkę na cienki zaworek, odpowiadali że maja tylko na samochodowy. 
Trudno tempo spadło, ale jedziemy dalej, plan na dziś trzeba wykonać, kierunek Veere, nie ma co. Były obawy że powietrze które pozostało, ujdzie całkowicie ( na szczęście nie uszło ).





Droga do Veere ciężka, ale w końcu docieramy do celu. Typowa miejscowość portowa, łódek, motorówek, żaglówek mnóstwo, zwiedzających ludzi jeszcze więcej.
Kilka fotek z tej miejscowości.








Veere.





















Trudno czas najwyższy wracać do domu, droga powrotna jedna wielka męka, pod silny wmordewind, a do tego ja na zjeb.... rowerze, parę K...w, i zwątpienie coraz większe czy uda się dojechać do domu.
Było ciężko, ale się udało dojechać, gdyby nie awaria bylibyśmy około 14 - 15 w domu, a tak byliśmy coś koło 17, ale jak teraz to pisze to powiem szczerze warto było.
Przynajmniej coś człowiek zobaczył, bo nigdy nie wiadomo czy jeszcze kiedyś będę w Holandii i będzie okazja pokręcić po tym zajebistym kraju dla rowerzystów.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edena
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]