avatar Ten blog rowerowy prowadzi luk85 z Czerwionka-Leszczyny. Mam przejechane 111116.95 kilometrów w tym 0.00 Jeżdżę z prędkością średnią 22.22 km/h.
Więcej o mnie.

Tak jest teraz:

button stats bikestats.pl

Tak było wcześniej

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy luk85.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

do 100 km

Dystans całkowity:42125.63 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1610:27
Średnia prędkość:24.18 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Suma podjazdów:235298 m
Suma kalorii:923502 kcal
Liczba aktywności:366
Średnio na aktywność:115.10 km i 4h 50m
Więcej statystyk
  • DST 80.02km
  • Czas 03:44
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 42.97km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 4691kcal
  • Podjazdy 178m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Pszczyna

Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 0









  • DST 80.37km
  • Czas 03:50
  • VAVG 20.97km/h
  • VMAX 39.65km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 2036kcal
  • Podjazdy 311m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Piątkowo.

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 27.05.2016 | Komentarze 0





  • DST 91.99km
  • Czas 05:50
  • VAVG 15.77km/h
  • VMAX 37.49km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 2338kcal
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt Batavus
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Wzdłóż morza, pozwiedzać Zelandie.

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 23.10.2015 | Komentarze 0


Pobudka o godzinie 7:00, szykowanko, sprawdzenie trasy na mapie ( pożyczonej od szefa ), i po godzinie 8 już w drodze.
Plan na dziś, zrobić tripa wzdłuż morza. Szczerze mówiąc rower dobry, ale zastanawiało mnie jak taki dystans dam radę przejechać bez SPD, człowiek się przyzwyczaił, i nawet podczas wcześniejszych małych tras pojawiał się odruch nogi aby się wypiąć na zwykłych pedałach ( przyzwyczajenie co zrobić ).
Początkowo z kumplem, rozkminiamy oznaczenia dróg rowerowych, w końcu coś nowego trzeba się przyzwyczaić. Już na samym początku w miejscowości Wilhelminadorp zamiast przejechać przez most zwodzony na drugą stronę kanału, jedziemy prosto i wbijamy do Goes czego nie chcieliśmy.


Jedziem pozwiedzać Zelandie.



Wmieście troszkę błądzimy, nie umiemy wbić na odpowiednią ścieżkę w kierunku Zierikzee, no ale po kilku sprawdzeniach na mapie i OSM AMD, ogarniamy co i jak.
Jedziemy wzdłuż drogi ekspresowej, ścieżką pod mocny wiatr, niestety mi się jedzie jakoś ciężko, kumpel poszedł mocno do przodu, a mnie cos zaczęły boleć piszczele.
Miało być wzdłuż morza, ale na moment odbijamy w kierunku miasteczka Kortgene, szybkie spojrzenie na mapę jakim numerami ścieżek mamy jechać, ale żeby tak często nie sprawdzać, i nie zniszczyć szefowi mapy bo wiało konkretnie, spisujemy numery ścieżek na telefonie.  
Szczerze gdy spisaliśmy te numery, można powiedzieć że opanowaliśmy już te oznaczenia, i mówiąc szczerze po rozgryzieniu tych znaków, stwierdziliśmy że ścieżki rowerowe w tym kraju są lepiej oznakowane, niż drogi w Polsce.
Parę fotek z Kortgene.






Kościół protestancki.


Centrum Kortgene.

Następnie przejeżdżamy przez miejscowość Geersdijk, aby dotrzeć na plażę do Wissenkerke. Ludzi dużo na spacerach po plaży, rowerzystów z minuty na minutę coraz więcej, widoki piękne, pogoda super cóż więcej do szczęścia potrzeba.











Pozwiedzane, zdjęcia porobione, udajemy się w kierunku mostu ( podobno najdłuższego w Holandii, tak coś kumpel wyczytał ).
Jedzie się świetnie bo z wiatrem ( na razie ), mijając po drodze wiatrakowe elektrownie ( myślałem że będzie ich znacznie więcej ).
Jadąc droga na most, kumpel nieźle mnie odsadza, i zostaje w tyle męczę się coraz bardziej, a do tego coś mi na 1 i 2 biegu rower wydaje dźwięki nie do zniesienia.
Jakoś się udało dostać na ten most, i postanawiamy jechać na cypel zobaczyć otwarte morze. Widoki poza morzem, czyli te kurorty, plaże, wydmy super! Na cyplu parę fotek, postanawiamy coś zjeść, bo po 45 kilometrach, ssanie się załączyło.








Na moście.






Na cyplu.





Czas najwyższy zbierać się i jechać już w kierunku Veere. Przed tym tripem jedyne co mnie martwiło że nie mamy, żadnej dętki na zapas, kluczy do odkręcenia koła, i pompki.
I niestety moje obawy się sprawdziły, jadąc już z cypla, zauważam że w przednim kole mam mało powietrza. Mówię do kumpla, świetnie lepiej być nie może i co teraz? Dziwne to było że powietrze nie zeszło do końca, i szło jechać, był pomysł aby dzwonić do szefa aby podjechał po mnie, ale skoro da się jechać jedziemy dalej, tych których po drodze się pytaliśmy czy ma pompkę na cienki zaworek, odpowiadali że maja tylko na samochodowy. 
Trudno tempo spadło, ale jedziemy dalej, plan na dziś trzeba wykonać, kierunek Veere, nie ma co. Były obawy że powietrze które pozostało, ujdzie całkowicie ( na szczęście nie uszło ).





Droga do Veere ciężka, ale w końcu docieramy do celu. Typowa miejscowość portowa, łódek, motorówek, żaglówek mnóstwo, zwiedzających ludzi jeszcze więcej.
Kilka fotek z tej miejscowości.








Veere.





















Trudno czas najwyższy wracać do domu, droga powrotna jedna wielka męka, pod silny wmordewind, a do tego ja na zjeb.... rowerze, parę K...w, i zwątpienie coraz większe czy uda się dojechać do domu.
Było ciężko, ale się udało dojechać, gdyby nie awaria bylibyśmy około 14 - 15 w domu, a tak byliśmy coś koło 17, ale jak teraz to pisze to powiem szczerze warto było.
Przynajmniej coś człowiek zobaczył, bo nigdy nie wiadomo czy jeszcze kiedyś będę w Holandii i będzie okazja pokręcić po tym zajebistym kraju dla rowerzystów.




  • DST 94.66km
  • Czas 04:34
  • VAVG 20.73km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 2380kcal
  • Podjazdy 914m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Olza.

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0


Plan na dziś był taki aby się wybrać na zamek do Chudowa. Ale zerknąłem na Fb na profil grupy "Na rower w Rybniku" i zmieniłem kierunek. Ludzie się zbierali pod kąpieliskiem Ruda i mieli plan jechać na Olze. Myślę sobie czemu nie, nigdy tam nie byłem, a druga sprawa to w grupie zawsze raźniej. 
Zbiórka na 16, zbiera się 5 osobowa grupa, no to dawaj jedziemy do punktu docelowego. Do samego Radlina nic ciekawego się nie działo, ja z jednym kompanem strasznie im odjeżdżaliśmy i na skrzyżowaniach trzeba było na resztę czekać, ponieważ za bardzo nie znali drogi. 
W Radlinie dołącza do nas szosowiec, widział post na fejsie i zabrał się z nami. Wyjeżdżając z Ralina dogonił nas jeden z uczestników tripu i prosił o zjechanie na pobocze bo dostał flaka.
Każdemu może się przytrafić, 20 minutowa przerwa, dętka załatana i ruszamy dalej.
Do Pszowa w dwójkę na czele znowu odjechaliśmy, ale raz dwa dogonił nas kolega na kolarce. Mniej więcej drogę kojarzyłem i w centrum mieliśmy skręcić w prawo i koleś szosowiec trochę mnie zmylił i pociągnął prosto w dół. Myślałem że zna trasę więc ja za nim ale za bardzo mi odjechał i straciłem go z oczu. No taki fighter to ja nie jestem aby gonić za kolarką nie ma szans.
Postanawiamy zawrócić, tak jak pierwotnie myślałem, trudno kolega się odłączył, może nudziła go taka wolna jazda, chociaż cisnęliśmy konkretnie, no ale jak dla niego musiało być za wolno.
Dojeżdżając do Rogowa brak wiedzy co i jak dalej na skrzyżowaniu, tu się moja wiedza kończyła, wiem że w kierunku Krzyżanowic, można tam jakoś dojechać, ale grupa postanawia jechać żółtym szlakiem.
I tu się trochę pogubiliśmy, za bardzo odjechaliśmy od celu. W Czyżowicach pytamy się przechodnia co i jak, pomógł, świetnie wskazał drogę. Później już bez żadnych przygód, prosto przed siebie, docieramy o godzinie 19 nad jezioro.

 



Rozsiadamy się na ławkach, przy izobronkach rozmowy nie ma końca. Nawet narodził się plan aby w niedzielę się wybrać Do Cieszyna. Fajnie się siedziało, ale niestety trzeba się zbierać w drogę powrotną.
Powrót standardowo ulicą Wodzisławską. I tu największa frajda hopki na tej ulicy bajera, oczywiście znów we dwóch odjeżdżamy konkretnie. W Rybniku co jakieś skrzyżowanie grupa maleje, każdy w swoją stronę. Od Paruszowca już w ciemnościach wracam sam do domu. Trip mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych, oby takich było więcej.

Trasa: Czerwionka - Rybnik - Radlin - Pszów - Rogów - Gorzyce - Olza - Gorzyce - Wodzisław Śl. - Rybnik - Czerwionka. 


Kategoria do 100 km


  • DST 82.00km
  • Czas 04:02
  • VAVG 20.33km/h
  • VMAX 37.53km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1269kcal
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Dzień 3 - Dobra - Koło.

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 0


Trasa: Dobra - Uniejów - Dąbie - Koło.


Kategoria do 100 km, Urlop 2015


  • DST 87.60km
  • Czas 04:13
  • VAVG 20.77km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 2207kcal
  • Podjazdy 730m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

#Rezerwat Przyrody Łężczok.

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 0


Pobudka rano 4:30 i nie mogę dalej spać, przez te ranne wstawanie do pracy tak się przyzwyczaiłem że masakra.
I co by tu robić? Po mieszkaniu w ta i z powrotem tyram, a że nie chcę nikogo z rodzinki obudzić, szykuję śniadanie, kawę i zbieram się na rower.
Dziś podobno ma być nie zła lampa, więc z rana kręcenie będzie najlepszym wyborem.
Od dawna chodził mi po głowie trip do Rezerwatu Przyrody Łężczok. Cel jest, nic tylko kręcić w tamtą stronę.
Zależało mi aby się jak najszybciej się dostać na miejsce docelowe, więc krótszą trasę przez Książenice kierunek elektrownia. Miny ludzi po drodze którzy czekali na dowóz do pracy bezcenne, nie ma to jak mieć wolne soboty.
W Zwonowicach zawitałem jakoś przed godziną 7:00 pod sklepem jedynym co był otwarty, kupuje wodę i dalej w trasę. Temperatura już powyżej 20 stopni, ale przez las trasa więc źle się nie jedzie.
W Suminie drogą 923 docieram do skrzyżowania na Lyski, początkowo chciałem odbić ale postanowiłem jechać dalej prosto. Docieram do skrzyżowania dróg 923 i 919. Wbijam na ta drugą i po kilku kilometrach widzę znaki kierujące do Rezerwatu.
Na miejscu melduję się coś około 8:00.
Kilka fotek.






Zdjęcie z wieży na zoomie.


Wiewiór.


Wracając z wieży, postanawiam jechać nad drugi staw obczaić co i jak. Zatrzymując się przy drugim stawie podbija do mnie rowerzysta z Mszczonowa (chyba dobrze zapamiętałem). Pytał się czy da się to jakoś objechać w kierunku Raciborza, niestety nie pomogłem mu za bardzo, też tych rejonów nie znam. Pogadaliśmy chwilkę, kolega pojechał przed siebie a ja w swoją stronę, pozwiedzać i porobić kilka fotek jeszcze.


Wystraszyłem ptactwo i uciekło z krzaków.







Mówiąc szczerze, miejsce super, ptactwa mnóstwo, gatunków co nie miara, jak tylko się tam wjeżdża słychać tylko ptaki, miejsce godne polecenia. Zobaczyłem, pofociłem, mogę wracać, aby nie było za łatwo wracam inną drogą. 
Udaję się w kierunku Kuźni Raciborskiej drogą 919. Było przed godziną 9, a już skwar niesamowity. W Rudach pod klasztorem krótka przerwa na uzupełnienie płynów, jeść się średnio chciało chyba przez ten upał. Po 10 minutach ruszam dalej. W Pilchowicach juz masakra, lampa taka że masakra i tempo spadło. 
Średnia spada, ale jakoś powoli do domu dokręciłem. A jutro ma być jeszcze cieplej a znajomi chcą na Nakło-Chechło jechać, ja tego nie widzę, z rana może ok ale później to będzie masakra, a oni jeszcze pierwszy raz na 100 km się chcą wybrać. Ja jakoś dam radę ale oni, popadają jak kafki, będzie co zbierać :D .

Trasa: Czerwionka - Książenice - Zwonowice - Sumina - Nędza - Kuźnia Raciborska - Rudy - Pilchowice - Nieborowice - Czerwionka.

   

Kategoria do 100 km


  • DST 98.83km
  • Czas 04:51
  • VAVG 20.38km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 4121kcal
  • Podjazdy 120m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczawnica - Łącko - Nowy Sącz, Krosno - Sanok.

Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0



Tak jak pisałem pokój mieliśmy na dwa dni opłacony bo być tutaj i nie wejść na Wysoką było by grzechem. O godzinie jedenastej busem podjeżdżamy do Jaworek aby przez wąwóz Homola wejść na Wysoką. Po drodze na górę mieliśmy atrakcję w postaci zejścia z hali 800 owiec i baranów. O godzinie 14 jesteśmy na szczycie, robimy zdjęcia z tabliczką że zaliczyliśmy kolejny szczyt Korony Gór Polski.
Szybkie zejście, zwiedzamy jeszcze Szczawnicę, odwiedzamy restaurację Koci Zamek i udajemy się do domu.
Następnego dnia o godzinie 11 zakładamy sakwy, chcieliśmy wcześniej wyjechać ale do 10 padało więc czekamy ale przeszło. Dziękujemy i żegnamy się z miłą właścicielką. Gdy usłyszała gdzie chcemy dojechać złapała się za głowę i nie wierzyła w to co słyszy.
Jesteśmy już w drodze, z początku za fajnie się nie jechało bo drogi mokre, chłodno ale po jakiś 10 kilometrach wyszło słońce i całkiem przyjemnie się już kręciło. Przyjemnie dlatego że było lekko z górki, przez Tylmanową docieramy do Zabrzeża i na 18 kilometrze naszym oczom ukazał się Orlen więc jak tradycja to tradycja kawa i hot-dog.
Pojedzeni opici kierujemy się przez Łącko do Starego Sącza, przed Łąckiem mamy spore przewyższenie 9 % ale jesteśmy zaprawieni już w boju więc co to nas. Jednak nie było tak łatwo jak nam się wydawało że jesteśmy zaprawieni w boju. Ale niema co narzekać to tylko jeden w dniu dzisiejszym podjazd. Docieramy do Starego Sącza za sobą mamy 38 kilometrów na licznikach, siadamy na rynku i tu analizujemy czy starczy nam urlopu.
Niestety wzięliśmy pod uwagę pogodę i to że musimy jeszcze wejść na Tarnicę. Postanawiamy że podjedziemy do Sanoka autobusem. Więc ruszamy do Nowego Sącza na dworzec PKS zorientować się czy coś jedzie w kierunku Sanoka. Po 40 minutach docieramy na docelowe miejsce, szybko na poszło było lekko z górki. Jechał tylko autobus do Krosna a tam przesiadka.
Kierowca nie chciał za bardzo wziąść rowerów ale machnął ręką i powiedział że mamy pięć minut na rozkręcenie i spakowanie wszystkiego. Po 4 godzinach meldujemy się w Krośnie i tu fatal error nic nie jedzie do Sanoka.
Więc po godzinie 17 ruszamy mamy do pokonania 38 kilometrów w kierunku Sanoka. Trasa całkiem spoko raz z górki raz pod górkę, jednak jazda busem w upalny dzień bez klimy bardziej nas wymęczył niż te 60 kilometrów do Nowego Sącza.
Co 10 kilometrów robimy sobie krotką przerwę. Po kilku kilometrach coś zaczyna piszczeć przy moim rowerze w tylnim kole. Zatrzymuje się badam sytuacje okazuje się że tarcza hamulca obciera o klocki, próbuje wyrególować ale po kilku kilometrach tarcza jeszcze bardziej daje czadu no tak to się nie da jechać.
Decyduje się na ściągnięcie urządzenia hamującego i jadę 20 kilometrów bez tylniego hamulca. Raz się zapomniałem i bym wjechał do rowu, ale jakoś udało się dojechać do Sanoka. Szybka kolacja w Macu i o 21 meldujemy się na pole namiotowe tu bierzemy domek za 20 złoty bo namiot by kosztował 15 więc 5 złoty w tą czy tą nie robi różnicy.
Po ogarnięciu wpada znajoma koleżanki i siedzimy do 3 rano rozmawiając. Szkoda że następnego dnia wstaliśmy o godzinie 11 i nie było czasu aby pozwiedzać Sanok, a podobno warto.


San.












  • DST 75.72km
  • Czas 03:40
  • VAVG 20.65km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1708kcal
  • Podjazdy 383m
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oświęcim - Wadowice - Maków Podhalański.

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 0


Nadszedł dzień rozpoczęcia urlopu. W piątek wyruszamy z rowerami na samochodzie do Oświęcimia na pole namiotowe, aby następnego dnia wyruszyć w trojkę w Bieszczady przez Szczawnicę.



Zaczynamy ja dopiero w sobotę ponieważ znajomi w piątek wybrali się na koncert Soundgarden. Z samego rana pakujemy namioty, szybkie śniadanie, wytyczenie trasy i możemy ruszać na trasę.
Przejeżdżając przez Oświęcim kierujemy się na Wadowice przez Piotrowice bocznymi drogami w kierunku Frydrychowic. W Wadowicach meldujemy się dosyć szybko. Zwiedzamy rynek ilość turystów nas odstrasza, robimy parę zdjęć i następnie udajemy się na obiad.



Po konsumpcji, niestety chyba za dużo tego jedzenia jakoś opadliśmy z sił a do tego ten upał, po prostu się odechciało.
Ale cóż cel na dzisiaj to pole namiotowe w Makowie Podhalańskim, fajnie by było się szybko zalogować. Szybko niestety się nie udało ponieważ zaczęły się przewyższenia, była to nasza pierwsza wyprawa w takie rejony więc z początku łatwo nie było ( jak się okaże te początkowe przewyższenia to było nic z tym co nas później czekało).
Z Wadowic jedziemy głównymi drogami do Mucharza a następnie wzdłuż rzeki Skawa by prosto przed siebie dotrzeć do Suchej Beskidzkiej.Przewyższenia coraz bardziej stają się uciążliwe więc w Suchej robimy 30 minutową przerwę. Odwiedzamy Karczmę Rzym, szybki zakup wody, baterii do GPS-a i ruszamy dalej do Makowa Podhalańskiego.
W drodze do Makowa robimy jeszcze krótkie przerwy bo pagórki spowodowały u nas zmęczenie, a nie chcieliśmy zdrachać się i robić po pierwszym dniu jazdy dnia przerwy. Po godzinie 19 docieramy na pole namiotowe Jazy, opróżniamy jedną z sakw i z kumplem udajemy się do spożywczaka po kolacje i jakieś piwko na wieczór.










  • DST 78.92km
  • Czas 03:45
  • VAVG 21.05km/h
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 12: Myslibórz - Szczecin Dąbie

Piątek, 9 sierpnia 2013 · dodano: 13.08.2013 | Komentarze 0

Zbierając sie bardzo szybko (pobudka zafundowana śpiewami z pobliskiego klasztoru), ostatni dzień w pełnej grupie bo od dnia następnego w trójkę. Od Myśliborza do samego Szczecina Droga super 3/4 przejechanego dystansu to cały czas pas techniczny, miejscami lekkie zwężenia, lekkie podjazdy i po 35 km meldujemy się w Pyrzycach.


Pyrzyce.

Czekając w kawiarni z kumplem na resztę przeszło godzinę na pewno, dowiadujemy się że zrobili sobie przerwę na wcześniejszym Orlenie, lekkie zdenerwowanie było u nas na twarzach widać. Po spotkaniu już całej grupy, ruszamy dalej przed siebie, jeszcze nie przejechaliśmy 10 km a już zgubiliśmy pozostałą trójkę, stwierdzamy że to nie ma sensu ciągle na nich czekać i jedziemy we dwóch w kierunku Szczecina, kolejne 25 km szybko zleciało, ale kolejne 10 to była masakra główna drogą i zaczęła się ta 1/4 drogi bez pasa technicznego. W tym roku na pochwałę zasługują kierowcy tirów, jak nas widzieli nie śpieszyli się, zwalniali i zjeżdżali na lewy pas no po prostu brawa dla tych panów. Co innego te stare pierniki z osobówek co już nie powinni mieć praw do prowadzenia, jeden taki to jak by umiał to by po mnie przejechał. Ale koniec końców udało się dostać do Szczecina. Tu na skrzyżowaniu czekamy na resztę z dobre 30 minut dajemy im 5 min przerwy i ruszamy do dzielnicy Dąbie na pole namiotowe. Oczywiście sklepu nie było ale był bar chociaż szło się piwka zimnego napić, ale ceny jedzenia kosmiczne więc pozostaje szybki kurs do biedronki. Szybkie prysznice i rozpalamy grila, Hamburgery wyszły naprawdę super (nawet miałem chęć jednego wysłać do pani z baru w Pyrzycach by pokazać jej jak wygląda hamburger a nie to co ona mi zafundowała bułkę z sałatą z 8 zloty).


Zalew Szczeciński.


Panorama Zalewu Szczecińskiego o zachodzie słońca.


Znajoma która ma łatwość nawiązywania kontaktów z obcymi, po godzinnej rozmowie wraca i oświadcza że jedziemy w trójkę do Świnoujścia przez Niemcy, nawet mapkę od nich dostała. Szybka narada w trójkę co robimy i postanawiamy objechać zalew szczeciński po stronie niemieckiej.

  • DST 77.32km
  • Czas 03:58
  • VAVG 19.49km/h
  • Sprzęt KROSS Evado 2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 11: Ostrów - Tarnów - Myślibórz

Czwartek, 8 sierpnia 2013 · dodano: 13.08.2013 | Komentarze 0